środa, 31 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 10

*2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ*
U mnie i u Marco wszystko w porządku. Właściwie to wszystko układa się jak najlepiej. Carolin miesiąc temu urodziła piękną dziewczynkę. Reus tak jak mi obiecał zrobił badania i okazało się, że NIE JEST ojcem Elen. Cieszyłam się i to bardzo.
Dzisiaj wyjeżdżam do Barcelony. Odnajdę Sylwię i muszę z nią poważnie porozmawiać. Nie odbiera telefonów.. Nie odpisuje na sms-y. Czas najwyższy wyjaśnić pewne sprawy. Na lotnisko odwiózł mnie mój chłopak, Ania, Robert i Mario z Ann.
*PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ - BARCELONA*
Lot przebiegł mi spokojnie, spałam więc nie byłam zbyt zmeczona. Po lądowaniu od razu pojechałam do zarezerwowanego przez Marco hotelu. Z recepcji wzięłam kluczyki do mojego pokoju i wjechałam windą na ostatnie piętro budynku. Gdy weszłam do mojego apartamentu zobaczyłam to.  Marco może trochę przesadził, ale widocznie mnie kocha. Zaciągnęłam moje walizki na górę, a co tam zobaczyłam......? NIEBO. Wow! Tego się nie spodziewałam! Za łóżkiem był balkon, Otworzyłam drzwi a ten widok zwalił mnie z nóg! Pięknie! Ale koniec zachwycania się. Zjadłam sałatkę z przepisu mojej najlepszej na świecie Healthy. Pooglądałam telewizję, zajrzałam na Facebooka gdzie miałam mnóstwo powiadomień, a jeszcze więcej wiadomości. Większość była typu: ,,Powodzenia z Marco", ,,Pasujecie do siebie" itd.. Ale jedna jednak bardzo mnie zadziwiła. Była od nijakiej ,,Sylwii Da Silva". Było w niej napisane: ,,Kochana. wiem, że mnie szukasz, martwisz się, ale nie potrzebnie. Wszystko jest okej i czuję się dobrze. Zmieniłam numer, stary nie aktualny. Pozdrowienia z Barcelony. Kocham Cię... <3 3:50.="" a.="" a="" adny="" adres="" am="" cu="" dok="" e="" go="" i="" j="" jutro="" klikn="" ko="" kt="" mi="" mo="" na="" o="" oko="" p="" pod="" pojad="" rego="" si="" tam="" w="" wiadomo="" wietli="" wy="" wys="" z="" zasn="" zobacz="">*12:50 OCZAMI SYLWII*
Wstałam wcześnie, bo o 8:00. Nie mogłam spać. A po raz kolejny śnił mi się Dortmund. Tak bardzo chcę wrócić, ale nie mogę!! Nie mogłabym spojrzeć dla Emci mojej kochanej w oczy. Neymar był właśnie na treningu, a ja zajmowałam się Cleo. Tak, jestem z Neymarem, TYM Neymarem i mamy razem córeczkę Cleo. Ma 2 tygodnie. Moja słodzinka urodziła się bez żadnych powikłań. W końcu mała usnęła, a ja poszłam do kuchni. Usiadłam na blacie i wspominałam Dortmund. Wspominałam najlepszy rok mojego życia. Tutaj też jest świetnie, ale nic nie przebije Dortmundu. Borussii... Siedziałam tak sobie gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Myślałam, że to kurier, albo znów napalone fanki mojego chłopaka. Gdy otworzyłam drzwi, ujrzałam JĄ. Gdy mnie zobaczyła, od razu się popłakała. Spojrzałam na nią z otwartą buzią i łzy również momentalnie wylały mi sie z  oczu. Co ona tu robi?! Nie moge w to uwierzyć. Nie mogę..
-Sy- sy- Sylwia??? - zapytała szlochając.
-Emcia.... - odpowiedziałam również płacząc.
-Mogę wejsć? - powiedziała gdy lekko się uspokoiła.
-Jasne, ale cicho bo mała śpi.- otworzyłam szerzej drzwi.
-Maaała?! - zapytała
-Cleo. Mam córkę. Ma 2 tygodnie. Ma się dobrze. Neymar jest na treningu. Co ty tu robisz?!
-A więc Neymar.- odpowiedziała pewnie siadając na fotelu.
-Tak. Co tu tu robisz?! Skąd wiedziałaś, że tu jestem?! Marco ci powiedział?!- pytałam szepcząc, ale poważnym tonem.
-Marco o wszystkim wiedział?- zapytała zdziwiona.
-Tak. Yyy znaczy się.. Nie, nie..- odpowiedziałam odwracając głowę.
-Mieliście układ.....- powiedziała głośniej wstając.
-Nie mieliśmy układu!! To nie tak!!!- krzyknęłam. Nie interesowało mnie, czy Cleo sie obudzi czy nie.
-A więc jak?!
-On sam powinien ci to powiedzieć. To ty z nim jesteś.
-Skąd wiesz?- zapytała.
-Śledzę trochę internet. - odparłam.
-Czemu mi to zrobiłaś?- Myślałam, że jej pytania nie mają końca.
-Co?
-Wyjechałaś bez słowa, później ten sms.. Co się z tobą stało?!- dopytywała.
-Słuchaj ja bardzo tęsknię za Dortmundem. Ja nie mogłam ci powiedzieć dlaczego to zrobiłam. Michał też o niczym nie wie, wie tylko Reus. - odpowiedziałam- Nigdy nie chciałam cie zostawić Emcia.
-CO MARCO MA Z TYM WSPÓLNEGO?!- Dopytywała
-Mówię ci. Musicie sami porozmawiać.
*2 GODZINY PÓŹNIEJ OCZAMI EMILKI*
Wróciłam do hotelu, ale niestety niczego się od Sylwii nie dowiedziałam. Pakuję się. Wracam do Dortmundu. Do Marco. Muszę się dowiedzieć co on ma z tym wspólnego. Bo to nie jest rozmowa na telefon. Reus dzwonił do mnie kilka razy, 2 razy odebrałam, porozmawialiśmy trochę. Nikomu nie mówiłam o moim powrocie. Sylwia dała mi swój numer telefonu. Poszperałam w internecie i zarezerwowałam najbliższy bilet do Dortmundu. Jest on na godzinę 23:49. Nie wiem czemu ludzie ustalają takie godziny lotów. Ponieważ miałam jeszcze dużo czasu, zeszłam na dół do restauracji, zamówiłam te danie. Było pyszne. Po posiłku poszłam na piętro, na którym znajdował sie mój apartament. Jednak nie weszłam do pokoju, tylko stanęłam przy oknie na korytarzu i zastanawiałam się co mam robić. Myślałam, że dowiem się czegoś od Sylwii, ale nic z tego. Kocham Marco i to bardzo, ale co on ma z tym wspólnego?! Wróciłam do pokoju i zaczęłam pakowanie, a ponieważ nie było tego dużo, skończyłam po upływie 30 minut. Budzik ustawiłam na 23:00.
*23:10*
Zabrałam z pokoju walizki i zjechałam windą na dół. Poszłam oddać kluczyk od apartamentu do recepcjonistki.
-Już pani wyjeżdża?
-Tak wyszło, wszystkiego dobrego. Pieniądze proszę przesłać na konto. Do widzenia.- odpowiedziałam.
Wsiadłam do taksówki i o 23:30 byłam na lotnisku. Żegnaj Barcelono!
--------------
Wszystkiego dobrego w nowym roku :))

sobota, 27 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 9


Wsiedliśmy do sportowego samochodu piłkarza i po upływie 10 minut byliśmy pod domem Lewandowskich. Marco jak na dżeltenmena przystało- otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z auta. Zadzwoniliśmy do drzwi i po chwili otworzyła nam je Ania. Przywitałam się z gospodynią i poszłam przywitać się z Robertem. Dawno się z nim nie widziałam.
-Hejka- powiedziałam.
-A no witam pani napastnik-odpowiedział.
-Ej ej skąd wiedziałeś?
-Jak to? Media o tym aż huczą haha. Dziewczyna Marco Reusa w Dortmundzkim klubie!! To takie głupie, że aż śmieszne. Zrobili wam kilka zdjęć jak się przytulaliście, jak my się przytulaliśmy i wogóle haha. No i już niczego nie ukryjesz- puścił mi buziaka w powietrzu.
-Ej ej bo będę zazdrosny - wtrącił się Marco.
-Ty to zawsze- nie wiem skąd między nami pojawił się Mario.
-A ty skąd tu?- zapytałam śmiejąc się.
-Chyba zostałem zaproszony- powiedział Gotze przewracając oczami i łapiąc swoją Ann w talii.
-No nie wiem nie wiem - odpowiedziałam śmiejąc się
*03:30 - DOM LEWANDOWSKICH*
Impreza rozkręciła się na dobre. Wszyscy tańczyli, śmiali się, pili - no oprócz mnie oczywiście no i Marco, który nie wiem z jakiego powodu nie sięgnął w dniu dzisiejszym po kieliszek. Tańczyłam z wszystkimi, a z Marco to przetańczyłabym całą noc normalnie. Świetnie tańczy! Nie wiem skąd, nie wiem jak - poprostu świetnie. Było mnóstwo jedzenia, jednak nie ,,opychałam" się. Nagle Mario krzyknął na cały dom:
-Ciiiiiszaaaa!!!!!!
A, że stałam obok niego, najbardziej oberwałam.
-Mario idioto!!!! - krzyknęłam na niego. Robert wyłączył muzykę, wszyscy zeszli się i stanęli obok mnie i Gotze'go.
-Uwaga uwaga! Siadamy w kółko i gramy w butelkę!Kto nie gra ten lamus!! - dodał.
Wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Widać było, że Super Mario był już nieźle napity. Ann przewróciła oczami i stuknęła swojego chłopaka w ramię. Jednak i tak wszyscy usiedli w kółku i rozpoczęła się gra. Pierwszy kręcił Marco. No i wylosował Roberta. Biedny Lewandowski musiał biegać w samych bokserkach wokół domu i krzyczeć: Marco jest bogiem, mym bogiem oł jeeea!!!". Myślałam, że tam padnę. Ma szczęście, bo paparazzii dzisiaj go oszczędziło. Gdy wszyscy z powrotem weszli do środka, kręcił Lewy. No i oczywiście wypadło na kogo innego, jak na mnie.
-Ooh jak się cieszę! - krzyknął.
-Komu do śmiechu, temu do śmiechu. Ja tam się boję - odpowiedziałam.
-Hm... -w tym momencie spojrzał na Marco, potem znów na mnie, na Marco i z powrotem.- Całujcie się czule przez 30 sekund!!!
-Zabije cię chyba! - krzyknęłam.
-Też cię kocham - powiedział szczerząc się w moją stronę- No Reus! Do roboty!- dodał.
Marco podszedł bliżej do mnie, jednak dalej siedzieliśmy.
-Nie chcesz, to możemy udawać, że się całujemy. - delikatnie się uśmiechnął.
Jednak nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam go całować. Nic dodać, nic ująć.
Impreza skończyła się o 5:45. Wtedy wyszli ostatni goście. Z nich wszystkich chyba najbardziej upity był Mario z Romanem. Marco do końca imprezy nic nie pił. Nie wiem czemu, serio. Poprosiłam mojego chłopaka by odwiózł mnie do domu, ale nieee.. Bo jest ciemno, mieszkam sama, musiał mnie odwieźć do siebie. Oczywiście. haha.. W samochodzie zaczęłam rozmowę:
-Marco...
-Tak?- zapytał uśmiechając się, jednak dalej patrzył na drogę.
-Czemu dzisiaj nie piłeś? Chłopacy byli nieźle napici.
-Po co mi? Ty nie piłaś, nie chciałem, żebyś czuła się samotna. Raz na jakiś czas mogę sobie trochę odpuścić. Dla ciebie wszystko.- zauważyłam że jeszcze bardziej się uśmiechał.
-Ale ja cię o to nie prosiłam kotku- puściłam mu buziaka.
-Ale nie musisz prosić.
-Ale Marco ja- nie dane mi było dokończyć, ponieważ Niemiec mi przerwał i czule pocałował, bo chyba zauważył, że staliśmy w korku. Nie wiem co ludzie robią o tej porze w środku Dortmundu.
-W wakacje cię gdzieś zabieram.-powiedział po przerwaniu poprzedniej czynności.
-Gdzie?- zapytałam śmiejąc się słodko.
-A to już niespodzianka. A nie będzie ci przeszkadzało jak pojedziemy tam z Mario i Ann?- zapytał patrząc mi w oczy.
-No pewnie że nie, ale gdzie jedziemy Marco!?!?-  zapytałam prawie skacząc z zaciekawienia.
-Cierpliwości kochanie. Cierpliwości- powiedział Reusinio śmiejąc się i patrząc się już na drogę.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 8

Przebrałam się i poszłam w stronę Marco. Miałam jeszcze połtorej godziny do spotkania z przyjaciółką. Po paru minutach byłam przy MOIM CHŁOPAKU.
-hejka - powiedziałam
-Hej mała - powiedział i pocałował mnie w czoło.- Bierzesz leki?
-Biorę i 3 razy na miesiąc muszę jeździć na rehabilitację, a co do białaczki to wyniki są lepsze i raz w miesiącu jadę po wyniki. Są coraz lepsze mój drogi - wyszczerzyłam się.
- To super, że moje serce zdrowieje.
- Masz zdrowe serce. - powiedziałam śmiejąc się
-Już niedługo. Miesiac, dwa.... - uśmiechnął się w moją stronę.
-Ej ej zakochańce!!- rozległ się głos Mario. - Marco będziecie dzisiaj? 
-Jasne stary. - odpowiedział, a ja zupełnie nie wiedziałam o co chodzi.
-To nara! Pa Emcia! - krzyknął wiecznie zdyszany Gotze. 
-Gdzie będziemy? hahah- zapytałam Reus'a.
-Aaa.... Na imprezie u Lewandowskich.
-U Lewandowskich? Ja z Anią o 18 idziemy na siłkę - odpowiedziałam zdziwiona.
- No to zdążycie. Impreza o 20 - uśmiechnął się.
- No pewnie, pewnie. Jedziemy gdzieś? - zapytałam.
-Musimy sobie wyjaśnić tą sprawę z Carolin. - powiedział.
-W takim razie chodźmy na spacer - uśmiechnęłam się ,, smutno". 
*NA SPACERZE*
-Słuchaj Emcia.. To było tak, że rano, nie pamiętam kiedy, przyszła do mnie Carolin i dała zdjęcie USG. Powiedziała, że to moje dziecko. - powiedział Marco, a we mnie coś pękło. Popłakałam się. 
-Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam spokojnie.
-Nie chciałem cię martwić, chciałem żebyś odpoczywała i lepiej się poczuła. Wtedy bym ci powiedział. Ale było za późńo. Sama się dowiedziałaś. - powiedział i spóscił głowę w dół. Posmutniał.
-Jesteś na 100% pewny że to twoje dziecko? - zapytałam.
-Nie, nie jestem ani trochę pewny. Gdzieś w głębi serca chciałbym żeby to nie było moje dziecko, ale jak na razie to wszystko na to wskazuje Emi....- odpowiedział 
-Czyli będziesz miał dziecko..... - Odparłam po czym jeszcze bardziej się popłakałam. - Wiesz, nie sądziłam, że to tak się potoczy..
-Nikt tego nie chciał. Kochasz mnie jeszcze, czy już nie chcesz ze mną być? Jak nie, okej, masz prawo.. Dziecko to dużo obowiązków i tak dalej, ale musisz wiedzieć, że nigdy nie spotkałem tak cudownej dziewczyny jak ty. Jesteś kobietą mojego życia.. -odrzekł mój ukochany.
-Czy ja powiedziałam, że z nami koniec? Kocham Cię Marco i zawsze kochałam. Nie opuszczę Cię. Razem wychowamy te dziecko kochany. Ktoś taki jak Carolin nie może opiekować się malutkim niemowlakiem. Ale obiecaj mi, że jak dziecko tylko sie urodzi, zrobisz testy DNA. Obiecaj.
-Kocham Cię Emilka. - przytulił mnie. - Obiecuję ci to. 
Staliśmy tak wtuleni może 5 minut? To nie ma znaczenia. Ważne, że znowu wszystko jest jak najlepiej. W pewnym momencie ocknęłam się, że jest już 17:39 . Mam bardzo mało czasu, a jestem umówiona z Anią!!! 
-Marco ja muszę już lecieć kochanie, zaraz idę na siłownię z Anką!- powiedziałam.
-Juuuuuż???? -mruknął.
-Tak, tak! Zajedź po mnie o 19:40! Do zobaczenia!!! - pocałowałam go w policzek i pobiegłam pod SIP, bo przecież tam był mój samochód.
Po upływie 5 minut, bo nie było korków, byłam już pod moim domem. Wysiadłam z samochodu, otworzyłam drzwi od domu i wbiegłam do środka. Założyłam moje ubrania do ćwiczeń, włosy związałam w wysokiego kucyka, zjadłam jabłko, bo nie byłam zbyt głodna, odświeżyłam się i zobaczyłam, że na zegarku była godzina 17:59. Ruszyłam pod siłownię, jednak samochodem, ponieważ nie zdążyłabym na piechotę. 
W umówionym miejscu byłam trochę po szóstej. W holu czekała na mnie moja Healthy. 
-Kochana przepraszam za spóźnienie, zagadałam się z Marco- powiedziałam po czym cmoknęłam ją w policzek.
-Nie ma sprawy, a wszystko już w porządku między wami?- zapytała uśmiechając się.
-Tak wszystko okej, ale powiedział mi, że to chyba jednak jego dziecko. Przynajmniej Caro mu tak powiedziała.
-Ehh.... Dacie radę, kochacie sie przecież- powiedziała i mnie przytuliła.
-Wiem, kocham go. A! Mam prace!!!!- krzyknęłam uradowana, a moja przyjaciółka prawie podskoczyła ze szczęścia.
-Ooo!!! Gratuluje młoda!! Mogę wiedzieć co to za praca?
-A więc... Jestem napastnikiem w ,,Dortmund Ladie's Footbal Club" !!!- odpowiedziałam.
-OOooo!!! Jeeny jak supcio! - pocałowała mnie w policzek.
*1.5 GODZINY PÓŹNIEJ DOM EMILII*
Czas na siłowni z Anią zleciał mi bardzo szybko. Prawie wcale się nie zmęczyłam, ale i tak postanowiłam wziąć prysznic. Wyszłam z łazienki i od razu poszłam do mojej garderoby i od razu w oko wpadła mi ta sukienka. Założyłam ją, włosy ułożyłam w  ten sposób, założyłam szpilki i zrobiłam sobie makijaż. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, ponieważ miałam wprawę. Do kopertówki włożyłam mój telefon, szminkę i jeszcze parę kosmetyków. Słysząc dzwonek do drzwi zeszłam na dół, otworzyłam drzwi i do środka wszedł Marco. Pocałowałam go i nie odbyło się bez zdjęcia w lustrze. Marco objął mnie w talii i swoją brodę położył na moim ramieniu, ja się
uśmiechnęłam i zdjęcie wyszło cudnie. Wstawiłam je na instagram'a z dopiskiem: ,,With love of my life <3>

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 7

*NASTĘPNY DZIEŃ*
Wstałam dość wcześnie, bo o 8:35. Ubrałam się na sportowo, ponieważ miałam zamiar pójść pobiegać. Poranna toaleta, błahostki, telefon i zeszłam na dół. Zjadłam rogala, który miał dużo składników odżywczych, napiłam się wody mineralnej, zamknęłam drzwi i wyszłam z domu. Włożyłam słuchawki do uszu, puściłam moją ulubioną piosenkę i pobiegłam. Biegałam ulicami Dortmund'u, oczywiście spotkałam Carolin, bo jak żeby inaczej. Krzyczała coś do mnie, ale zignorowałam ją. Biegłam dalej. Widziałam też Marco... Ale on mnie na szczęście nie.
Po jakiś 2 godzinach wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, narzuciłam na siebie inne ciuchy, włosy związałam w koka. Trochę mi to zajęło, bo jak spojrzałam na zegarek, była już 12:02. Przygotowałam sobie sałatkę- oczywiście z bloga mojej Healthy! ;) Musiałam wziąć się również za moją sylwetkę, bo przyjeżdżając tu byłam szczupła, a teraz? Po prawie roku przytyłam 10 kg! Tak nie może być. Zadzwoniłam do Ani.
-Hejka mała co porabiasz wieczorem?
-Właściwie to muszę nagrać ćwiczenia dla mojego Healthy Team, ale tak od 17 jestem wolna- odpowiedziała
-Ooo to super! A czy może panna Lewandowska zaszczyciłaby mnie swoją obecnością i poszła ze mną na siłownie? - zapytałam uśmiechając się sama do siebie.
-Ktoś tu chyba szykuję zmiany haha, no pewnie. Zajadę po ciebie o 18 oki?
-Oj kochana, nawet nie wiesz jakie! - odparłam- Przejdę się, świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło!
-W takim razie do zobaczenia!
-Papa- powiedziałam po czym rozłączyłam się.

Uf.. To codzienne treningi mam załatwione! Teraz tylko praca, mieszkanie (chcę sprzedać ten wielki dom i kupić jakąś kawalerkę, ewentualnie mieszkanie), Marco, Carolin no i jeszcze ta nieszczęsna białaczka..Życie sobie jakoś poukładam!!
*2 GODZINY PÓŹNIEJ*
Jeździłam po mieście szukając pracy w jakiś supermarketach, butikach, kwiaciarniach itd... Ale nie mieli żadnych wolnych miejsc! W końcu pomyślałam sobie: ,,Co mnie najbardziej interesuje?" no i to wiadome, że piłka nożna!!! Od razu pojechałam na Signal Iduna Park z nadzieją, że będą mieli miejsce w drużynie. Muszę coś robic, a nie tylko siedzieć w domu.
Dojechałam po jakiś 10 minutach. Zaparkowałam samochód i weszłam głównym wejściem. Kierując się znakami informacyjnymi doszłam do biura trenera ,, Ladie's Football Club of Borussia Dortmund".
-Dzień dobry - przywitałam się z uśmiechem.
-O Witam. W czym mogę pomóc?- zapytał mężczyzna, który wyglądał na bardzo miłego.
-Pan jest trenerem kobiecego klubu piłkarskiego?
-Tak.
-Jestem Emilia Kowalska, miło mi - podałam mu rękę, a on odwzajemnił uścisk dłoni.- Mam pytanie. Czy znalazłoby się dla mnie miejsce w drużynie?
-Ohh.. Takie sytuacje rzadko mają miejsce. Ale tak. Miejsce w drużynie zawsze jest. Musimy tylko się lepiej poznać i musi mi pani oczywiście pokazać co umie.
- Oczywiście, kiedy mogę zaprezentować? - zapytałam pełna entuzjazmu.
- Nawet teraz. Ma pani rzeczy?
-Nieeestety nie - powiedziałam robiąc krzywą minę.
-W sumie to żaden problem. W szatni są rzeczy. Przebierz się i za 10 minut widzimy się na boisku- uśmiechnął się.
-Ależ oczywiście!! - krzyknęłam biegnąc w podskokach do szatni
W szatni kobiet znalazłam koszulkę treningową,  spodnie treningowe i korki. Przebrałam się i poszłam na murawę. Oczywiście z pomocą znaków, bo gdyby nie one, zupełnie bym się zagubiła. Dość szybko znalazłam wyjście z tych wszystkich korytarzy. Wyszłam na boisko a tam....... MĘSKA DRUŻYNA BORUSSII DORTMUND. Akurat teraz musieli mieć trening haha. Nie zwracając na nich uwagi, szłam prosto do trenera, z nadzieją, że mnie nie zauważą. Ale to było nieuniknione. W jednej chwili podbiegli do mnie: Mario, Marco, Robert, Mitch i Kevin. Rzucili się na mnie jakby widzieli pierwszy raz w życiu. Uratował mnie Klopp, który ich zawołał. Chłopacy poszli, ale Marco stał i patrzył mi się w oczy.
-Przemyślałaś wszystko?- zapytał po chwili ciszy. Zobaczyłam, że możemy trochę pogadać, bo mój trener rozmawiał przez telefon.
-Marcoooo.... - mruknęłam, a on złapał mnie za rękę.
-Słucham.
-Dobrze wiesz, że to dla mnie trudne. Z resztą Carolin była wczoraj u mnie o świcie i mnie zastraszała.
-Słucham?! - zapytał poddenerwowany
-Tak, ale ja cię przepraszam za to, jak potraktowałam cię te parę tygodni temu.
-Nie masz mnie za co przepraszać- odparł przytulając mnie i całując w czoło.
-Kocham cię wiesz? - Szepnęłam mu do ucha.
-Ja ciebie bardziej, jesteś kobietą mojego życia.
-Emiiiiiiiillllllliiiiiiiaaaaa!!!! - Rozległ się głos mojego trenera.
-Idę , idę! Marco, pogadamy później, poczekaj na mnie - odpowiedziałam machając mu na pożegnanie.
-Już tęsknie!- krzyknął śmiejąc się przy tym.
------------KONIEC ROZMOWY Z MARCO-----------
- No więc pokaż co potrafisz. - powiedział trener.
Rozpoczęłam moją ,,popisówę". Trwało to około 15 minut, a ja czułam się, że w końcu robię to, co kocham!
-Dobra, dobra koniec! - powiedział trener i zaczął sie śmiać.
- I jak? Mam to? - powiedziałam pełna optymizmu.
-Słuchaj. Byłbym głupi, gdybyś tego nie miała- powiedział i szeroko sie uśmiechnął.
-O boże dziękuję!!!- krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyje.
- Okej, a teraz chodź do mojego gabinetu. Ustalimy szczegóły.
-Tak jest panie kapitanie! - naszego śmiechu nie było końca.
*W GABINECIE*
- Zacznijmy od podstaw. Data urodzenia, narodowość, choroby, poprzedni klub/praca. - powiedział
-19 marca 1994rok, Polska. Pracy nie miałam. - odparłam.
-Dobrze, Polka w zespole, mieliśmy taką jedną Sylwię, ale wykupili nam ją. Choroby?
W jednej chwili zamurowało mnie. SYLWIA?! Wykupili ją?! Okłamała mnie?! Ale... ale czemu?! Coraz bardziej szokuje mnie jej zachowanie. Ale muszę żyć dalej. Gdy trener zapytał o chorobę, trochę posmutniałam, ale postanowiłam mu odpowiedzieć.
-Białaczka. - powiedziałam jakgdyby nigdy nic. On jednak nic nie zapisał, tylko spojrzał na mnie ,, spod byka".
-Słucham?
-Białaczka. Ale spokojnie. Będę dostarczała najnowsze wyniki, jak będzie coś się działo od razu pana poinformuję. Poza tym to choroba przewlekła. Biorę leki i regularnie jeżdżę na wizyty. Wyniki są lepsze i mój stan się poprawia. - powiedziałam uśmiechając się.
-Mam nadzieję Emilio. - odpowiedział, po czym zapisał to w karcie zawodnika.
Wypełniliśmy jeszcze inne luki typu miejsce zamieszkania, imiona rodziców, numer telefonu itd.. No i mam numer na koszulce!! 9!! WYMARZONY!! Wszystko zaczyna się układać.
Przebrałam się i poszłam w stronę Marco. Miałam jeszcze połtorej godziny do spotkania z przyjaciółką.
-------------------------
3 komentarze i kolejny rozdział :)
Ale jak już coś to jutro haha :)
Pozdrawiam serdecznie kochani ! <3 nbsp="" p="">

sobota, 20 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 6

Z sali wyszedł smutny lekarz. Splótł swoje dłonie i powiedział, że Emilkę udało sie uratować, ale czeka ją bardzo długa rehabilitacja. Wyprostowałem się i podszedłem do niego:
-Dziękuje panu!!!
-Nie ma za co, to moja praca. Jednak musi pan przy niej być przez te 6 miesięcy, albo nawet i dłużej- powiedział.
-Pół roku?! - zapytałem zdziwiony- będę z nią, oczywiście.
-W czasie upadku odniosła poważne obrażenia. Nawet do końca życia może odczuwać ból w górnej części kręgosłupa. To cud, że nie skończyła na wózku inwalidzkim.- powiedział poważnie.
-Dobrze, czy mogę ją odwiedzić? zobaczyć? 
-Niestety, ale będzie to możliwe dopiero jutro. - odpowiedział.
-Dobrze. Jeszcze raz dziękuję- powiedziałem, gdy lekarz już odchodził. On tylko pokiwał głową. Podszedłem do Michała i rzuciłem zwykłe: ,,nara". Wydaje się być spoko, ale tego co zrobił dla Emci nigdy mu nie wybaczę. Postanowiłem pojechać do domu, bo skoro nawet nie zobaczę mojej dziewczyny, po co mam tu siedzieć ? Przyjadę do niej po treningu, pogadam, przeproszę, za moją nachalność poprzedniego dnia. 
Wsiadając do samochodu, z mojej kieszeni wypadł kawałek papieru. Podniosłem kartkę, i zobaczyłem zdjęcie USG, które dała mi Carolin. Postanowiłem na razie nie mówić nić dla Emilii. Niech odpoczywa od problemów.
*8 MIESIĘCY PÓŹNIEJ OCZAMI EMILKI*
Z Marco wszystko ok. Układa nam się i jestem z nim szczęśliwa. Pomagał mi w rehabilitacji, codziennie 3 razy po 5 godzin ćwiczeń w szpitalu. Można paść. Ale był ciągle przy mnie i nie zostawił mnie. Co prawda do tej pory odczuwam ból jak chodzę, ale da się znieść. 
Szłam ulicą i zobaczyłam Reusa. Ale nie był sam!! Przytulał tą swoją byłą Carolin, a ona była w ciąży!! No przepraszam, tego nie da się ukryć. Czy to dziecko Marco?! On prowadzi podwójne życie?! Nie podchodziłam, poszłam od razu do Ani. Z Lewandowską zaprzyjaźniłam się najbardziej z wszystkich WAG'S. Może dlatego że obie jesteśmy Polkami. Po jakiś 10 minutach byłam pod domem państwa Lewandowskich. Zadzwoniłam dzwonkiem i nie musiałam długo czekać, bo drzwi od razu otworzyła mi Ania. Od razu zobaczyła, że coś się dzieje:
-Co się dzieje Emcia?
-Widziałam Marco z tą jego Carolin!! Rozumiesz?! Byli przytuleni, a ona w ciąży!!! Marco zawsze chciał mieć dzieci - krzyczałam przez płacz.
-Że co....?- zapytała zdziwiona Polka, opadając na kanapę.
-No.. Healthy ja nie wytrzymam!!! - Płakałam jeszcze bardziej, a Anna mnie mocno przytuliła.
-Ale spokojnie. Rozmawiałaś z nim? Wiem, że to wygląda dwuznacznie, ale spokojnie.. Będzie dobrze, musi być! Chyba sobie ufacie prawda? Powiedziałby Ci. Musisz się go o to zapytać i nie płacz już mała- podniosła mnie na duchu, dając mi buziaka w policzek.
-A jak to jego dziecko? - powiedziałam już spokojniej.
-A jak to jego dziecko, to nie pomyślałaś, że Carolin zaszła z nim w ciążę jak byli jeszcze razem?- zapytała
-Czemu ty zawsze masz racje......- powiedziałam uśmiechając się. Przytuliłam ją i postanowiłam już iść, a właściwie to chciałam się przejść, ale moja przyjaciółka mi na to nie pozwoliła, bo jeszcze coś mi się stanie.
Gdy dojechałam do domu, był tam już Marco. Właściwie to pojechałam do jego domu, bo musieliśmy porozmawiać.
Wchodząc do salonu, zobaczyłam, że mój kochany siedzi na kanapie.
-Gdzie dzisiaj byłeś? - Zapytałam z bardzo poważną miną.
-O hejka, siadaj! -rzekł uśmiechając się, ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru się dosiadać.
-Gdzie dzisiaj byłeś?!- zaczęłam lekko poirytowana.
-Na treningu, w mieście.. Musiałem załatwić kilka spraw- na prawdę umie kłamać. Od Ani wiem, że treningu dzisiaj nie ma, a te ,,kilka spraw" to była Carolin.
-Nie miałeś dzisiaj treningu. Widziałam Cię dzisiaj jak się obściskiwałeś z Carolin!!!- krzyknęłam.
-Śledzisz mnie?- zapytał unosząc brwi.
-Nie. Szłam do Ani, a to po drodze. To twoje dziecko?- zapytałam
-Nie! no co ty! zwariowałaś?
-Może i zwariowałam, ale musimy od siebie odpocząć. Marco ja ci nie wierzę... - powiedziałam kierując się w stronę drzwi. Reus złapał mnie za rękę:
-Nie ufasz mi?
-Ufam, ale nie wierzę w to co mówisz teraz, Nigdy nie wspominałeś o Caro, a tu nagle: ona w ciąży, przychodzi do ciebie, ty ją przytulasz, ona się podlizuje... Nie wydaje ci się to podejrzane? Który to miesiąc. - odrzekłam.
-8. Za miesiąc rodzi. Potrzebuje wsparcia.
-I dobry Marco Reus jej pomoże tak?!- krzyknęłam wyrywając moją rękę z jego uścisku i wybiegłam z domu mojego chłopaka. Znaczy się byłego chłopaka. Znaczy.... No nie zerwałam z nim - robimy sobie przerwę. A to co innego.
Przyszłam do domu oczywiście w bardzo złym nastroju. Ufam Marco, ale nie wierzę, że to nie jego dziecko. To jest podejrzane...
*3 TYGODNIE PÓŹNIEJ*
Obudziło mnie głośne dzwonienie do drzwi. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół. Jak się okazało, pod drzwiami stała była dziewczyna mego chłopaka.
-Widzisz? - zapytała wskazując na swój zaokrąglony brzuch.
-Trudno nie zauważyć.
-To dzieciak twojego kochasia. A on będzie mój. Jesteś dla niego zabawką, dzięki której próbuje o mnie zapomnieć.. Ale i tak mnie kocha. Sam mi to wczoraj mówił... - powiedziała co chwila głośno ,,mlaskając" ustami.
-Kocha mnie. To że masz rzekomo jego dziecko, to nie znaczy że cię kocha. - powiedziałam unosząc ton głosu.
-Sądzisz, że zostawi dziecko dla ciebie? Pf.. Grubo sie mylisz!
-Po co tu właściwie przyszłaś? - zapytałam
-Masz się odczepić od Marcusia - powiedziała
-Pff- odparłam zamykając jej drzwi przed nosem.
Boże. Muszę coś zrobić z moim życiem. Wszystko się sypie. Marco podobno będzie miał dziecko, Carolin nie da mi spokoju, Sylwia poprostu odeszła, Nie mam pracy, Michał się wyprowadził, Z Marco nie mamy kontaktu od miesiąca.... Czas wziąć się za siebie!! Od jutra zaczynam nowe życie!!!
-------------
5 KOMENTARZY I KOLEJNY ROZDZIAŁ ;3

środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 5

Usiadłam i zaczęłam płakać..
Podszedł do mnie mój chłopak i chyba od razu zauważył, że coś jest nie tak. 
-Co się stało Emi? - powiedział przerażony
-Nie, nic, naprawdę.. Nic się nie dzieje, zaraz do was dołączę
-Nie zostawię cię tu samej- odpowiedział 
-Nie, nic mi nie będzie. Idź, zaraz wrócę- uśmiechnęłam się- muszę się jeszcze umalować hello- zachichotałam
-Obiecujesz?
-Tak - krzywo się uśmiechnęłam
-Czekamy
Nic już nie odpowiedziałam, a Reus odszedł. Czemu Sylwia mi to robi?! A może Michał mnie oszukuje?! Napisałam sms-a do Sylwii:
                                                ,,Zostajesz....? :(" 
Jednak od razu odpowiedzi nie dostałam, więc weszłam do środka, gdzie wszyscy już na mnie czekali. Impreza się rozkręciła, szkoda, że dla mnie była to impreza bez alkoholu, ponieważ wiadomo- białaczka. Ale jakoś specjalnie nie przejmowałam się ta śmiertelną chorobą. Tańczyłam, bawiłam się.. Było super. Byłam Marco bardzo wdzięczna, że zorganizował tą imprezę. 
Gdy byłam już lekko zmęczona, usiadłam przy stoliku, a po chwili dosiadł  się do mnie Mitch. Miło mi się z nim rozmawiało. O około 5 nad ranem impreza się skończyła. Poprosiłam Marco, by odwiózł mnie do domu, jednak powiedział, że mu się nie chce itd... Ale został zmuszony. 
Gdy wchodziłam do domu trochę się bałam (okłamałam Marco, że Michał gdzieś wyjechał), ale udało mi się cicho i dyskretnie wejść na górę. Szybko zasnęłam.
Gdy się obudziłam, była godzina 12:59.Pomyślałam sobie : No nieźle.Ubrałam się w wygodne ubrania i zeszłam na dół. Tam przy stole siedział Michał. 
-Hej - powiedziałam nieśmiało
-Hejka! Co ty tutaj robisz?!- Zerwał sie na proste nogi.
-Chyba mieszkam ?- powiedziałam i zaczęłam się śmiać. 
-Przepraszam za wszystko- powiedział 
-Wiesz.. Chciałam z Tobą o tym porozmawiać. - odparłam siadając na krześle. -Ja tak naprawdę nigdy ci tego nie wybaczę, ale możemy sie zaprzyjaźnić, coś w tym stylu. Mam teraz trudną sytuację, mam białaczkę. Nie chcę się z nikim kłócić.
-BIAŁACZKĘ.......? -wyszeptał opadając na  krzesło
-Tak, nie przesłyszałeś się.
-Dziękuję, że dajesz mi taką możliwość. To dla mnie wiele znaczy - powiedział
-Nie ma sprawy, a teraz marsz do kuchni, rób mi jeść! Głodna jestem !!! - krzyknęłam, taki już humor no co zrobisz.
-Tak jest kapitanie!

Ten dzień jakoś minął, nic ciekawego. Ale Sylwia mi odpisała. Nędzne :,, Tak. Sory. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Nie dzwoń, Nie pisz, nie szukaj.". Nie wiem co ją tak zmieniło, ale kiedyś polecę do Barcelony zobaczę, co się z nią dzieje. Ja nie odpuszczę. 
*OCZAMI MARCO, NASTĘPNY DZIEŃ*
Obudziłem się o 5:30, bo ktoś dobijał się do drzwi. Poszedłem na dół i otworzyłem. Przed drzwiami ujrzałem... Karolin? Co ona  tu robi?
-Czego ode mnie chcesz? - zapytałem lekko unosząc głos.
Nic nie odpowiedziała, tylko wręczyła mi zdjęcie z badania USG. Tylko po co moja była to mi dała?! Wołałem za nią, ale bez skutecznie. Wszedłem więc do domu i ponownie poszedłem spać. 
Gdy się obudziłem była godzina 9:45. O cholera! Za 15 minut trening!!! Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i bez śniadania pojechałem na SIP. No ok, wziąłem po drodze suchą bułkę. Tak, tak pięknie.
*PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ*
Gdy trening się skończył, pojechałem do domu Emilki. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, jednak nikt mi nie otwierał. Dopiero po chwili zobaczyłem, że drzwi były lekko uchylone. Wszedłem do domu, mimo, że nie pownienem. Zacząłem krzyczeć, ale nikogo nie zastałem. Przeszukałem cały dom. Zadzwoniłem do niej. Nie odebrała. Dopiero po 5 próbach odebrał jakiś mężczyzna:
-Słucham?
-Kto mówi? - zapytałem lekko poddenerwowany.
-Michał. A z tamtej strony chyba Marco? 
-Tak, gdzie jesteście? - spytałem
-Przyjeżdżaj szybko, z Emilką coraz gorzej. Jesteśmy w szpitalu przy Konchulshmitsh. 
- O boże!! Zaraz tam będę! - niemal krzyknąłem do telefonu.
Jechałem tak szybko, że nie zauważyłem, kiedy zza zakrętu wyjeżdżał rozpędzony samochód. Jechałem z prędkością 320 km/h, a on jeszcze szybciej.
Jednak szybko skręciłem w jakąś uliczkę, dzięki czemu uniknąłem tak na prawdę śmierci. Szybko dojechałem do szpitala, w którym leżała moja dziewczyna. Zapytałem w recepcji gdzie mogę ją zastać, lub zastać, ale dowiedziałem się, że jest na bloku operacyjnym. Pobiegłem ile sił w nogach, a tam pod drzwiami zastałem jej byłego chłopaka:
-Co z nią?! - zapytałem zdyszany
-Nie ma- powiedział jednak przerwałem jej, bo z sali wyszedł zdenerwowany lekarz.
-Panie doktorze co z moją dziewczyną?!
-Rozpoczęła się walka o życie, decydująca będzie każda sekunda.- powiedział, idąc szybkim krokiem w stronę gabinetu lekarzy.
-A więc gdzie pan idzie!? - krzyknąłem
-Zaraz wracam idę po pomoc, sam nie dam rady!
Usiadłem i schowałem twarz w dłonie. Po chwili podniosłem głowę i zapytałem Michała:
- Pamiętasz kiedy cię pobiłem?
-Trudno zapomnieć, Sory za tamto, pijany byłem.
-Czemu jej to robiłeś? - spytałem zaciekawiony
-Mówię, że byłem pijany..- powiedział ciszej.
-Spoko, czemu ona tu trafiła?
-Spadła z balkonu... Byłem przy tym, to moja wina....- powiedział załamany.
-CO?!- Krzyknąłem podnosząc się na proste nogi.
-Nie, nic jej nie zrobiłem. Stała oparta o barierkę i nagle zemdlała. Nie wiem czemu, nie wiem jak, spadła do tyłu!
-Że co......? - zapytałem i w jednym momencie popłakałem się.
Z sali wyszedł smutny lekarz. Splótł swoje dłonie i powiedział, że..
--------------------
Zła ja pozostawię wam w niepewności buhaha :D
3 komentarze - kolejny rozdział :)
Teraz mam jeszcze więcej czasu, więc postanowiłam poprawić tamte rozdziały, bo jakoś mi się nie spodobały. Chcę żeby były jak najlepsze :)
Pozdrawiam ;)

niedziela, 14 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 4

,,To jak? " 
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przerwał mi, czule mnie całując. Tak czule, jak nikt nigdy. To wspaniałe, a ja nawet się mu nie sprzeciwiałam. Trwało to tak może minute? Nie mam pojęcia. 
-Czemu mi to robisz?- zapytał
-Co robię?
- Tak na mnie działasz. Jesteś cudowna- powiedział, a ja go mocno przytuliłam. - To jak kochanie?
-Tylko nie kochanie błagam haha - zachichotałam pod nosem.
-Dobra, nie zmieniaj tematu - powiedział przewracając oczami
-Co jak? No nie wiem, Marco ja nadal się boję, że Cię stracę...- spuściłam głowę.
-Nie stracisz mnie, obiecuję. Możemy spróbować? - powiedział łapiąc mnie za brodę i unosząc ją lekko do góry i całując w czoło.
-Obiecujesz?
-Obiecuję - powiedział patrząc mi w oczy.
-Możemy spróbować- powiedziałam pełna entuzjazmu. 
Marco złapał mnie w talii i znowu całując. Jednego jestem pewna- kocham go. Staliśmy tak chwilę, aż do pokoju wszedł Mario.
-Ojć. Sorki kochasie, ale wszyscy tam na was czekają.- Powiedział uśmiechając się
-Zaraz zejdziemy- powiedział tym razem Reus.
-Okej, szybko kochasie- zaśmiał się Gotze stojący w drzwiach. Po chwili wyszedł.
-Mógłbym siedzieć tu z tobą ciągle.
-Ale jednak musimy iść Reusinio (tak na niego mówiłam)- odpowiedziałam
-No to chodźmy.
{NA SCHODACH}
- Daj mi rękę- stwierdził łapiąc mnie za dłoń.
Zachichotałam.
-No niech ci będzie
{NA DOLE}
-OOOO zeszły zakochańce- krzyknął Mario
-Zawale ci- powiedział Reus śmiejąc się
-Oj tam, zaryzykuję - wszyscy wybuchli śmiechem.
-A teraz druga niespodzianka- powiedział Marco, zwracając się w moją stronę. - Ubieraj się, bo jest zimno
- Chcesz mnie zaciągnąć na podwórko?!
-Mało powiedziane - pocałował mnie w czoło
-Wsiadaj do samochodu!- krzyknął idąc w stronę Kathrin, puszczając mnie
-Już, już
Jednak nie wyszłam z domu, tylko postanowłam zaczekać na niego na korytarzu. Szeptał coś z siostrą. Spojrzałam na zegarek i była już 00:09 - dzisiaj moje 20 urodziny!!!! Ale nie ma Sylwii, więc jestem skazana na spędzenie tego dnia sama. No cóż. Tak widocznie musiało być.
-Miałaś czekać w samochodzie- powiedział Reus, uśmiechając się do mnie i wychodząc z domu.
-Postanowiłam zaczekać na ciebie- stwierdziłam.
-Okej, teraz juz jedźmy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z domu.
*30 minut później*
Było późno, a Reusinio mnie gdzieś zaciągnął. Ale muszę przyznać - miejsce było jak z bajki. Tylko nie wiedziałam, czemu jesteśmy akurat tutaj.
-Co my tu robimy? - zapytałam
-Przecież dzisiaj masz urodziny!- chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam.
-Skąd wiedziałeś?
-Oj no... Jak byłaś w szpitalu, zajrzałem do twojego telefonu i znalazłem numer do Sylwii. Powiedziałem, że muszę wziąć ci rzeczy z szafy, Więc powiedziała mi gdzie są klucze, i zobaczyłem w kuchni kalendarz no i były zaznaczone twoje urodziny.Więc wiesz- powiedział i się wyszczerzył.
-Zatłukę ją chyba haha
-Oj tam!
Nagle usłyszałam, że ktoś zaczął śpiewać głośne ,,Sto lat" (oczywiście po niemiecku). Odwróciłam się i zobaczyłam wszystkich, którzy byli na imprezie u Reus'a. Wjechał tort. Sama nie mogłam w to uwierzyć, a Sylwię to chyba rozszarpie. Później wjechał szampan, mój ulubiony. Nie wiem skąd Reus tyle o mnie wie. Znamy się niecały tydzień!
-Trzymaj! Sto lat! - Powiedział Mario, wręczając mi szampana do ręki.
-Dziękuję, ale ja nie skorzystam- bardzo chciałam napić się drinka z osobami, które to wszystko dla mnie zrobiły, mimo, że mnie praktycznie nie znały, ale wiedziałam, że nie mogę. Pogorszyłoby to mój stan zdrowia.
-No ale czemuuu? - zaczął jęczeć Gotze.
-Nie pije i tyle, Mario nie zmuszaj jej - nagle nie wiem skąd za mną znalazł się Lewy.
-No ok - powiedział Mario odchodząc.
-Dziękuję uratowałeś mnie haaha- zaśmiałam się
-Nie ma sprawy. On taki jest - powiedział Polak i się uśmiechnął
-Czyli jaki? - zapytałam zaciekawiona
-Jesteś Borussen? - nagle zmienił temat Lewandowski.
-Tak, ale co to ma do rzeczy?
-No bo Mario nie wytrzymuje jak on pije a ktos inny nie. On lubi świętować - odpowiedział
-Aaaa.. Spoko haha - odparłam.
-Idziemy ?
-Zaraz do was dojdę- powiedziałam uśmiechając się krzywo.
-Okej - powiedział Robert,
Stanęłam na balkonie i patrzyłam przed siebie. Tak naprawdę nie wiem czy dobrze robię związując się z Marco. No okej, opiekował się mną, troszczył się o mnie, ale naprawdę się boje. Nigdy nie miałam chłopaka i pewnie to właśnie tego się boję. Rozmyślałam tak, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetlił napis : ,, Michał <3 ale="" am="" b="" bardzo="" c="" czemu="" d="" e="" go="" mia="" nadal="" nie="" nim="" p="" polsce="" skni="" t="" tak="" w="" wiem="" za="" zapisanego="">*ROZMOWA TELEFONICZNA*
-Halo?- zapytałam
-Dobrze jest słyszeć twój głos. - powiedział
-Czego chcesz?
-Mam nadzieję, że masz się dobrze i jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się gdzie jestem - jestem w domu i tam będę. Jestem zagubiony, a czas płynie dalej. I gdybym mógł mieć jedno życzenie, to chciałbym abyś była przy mnie. Tęsknie za Tobą i bardzo cię potrzebuję, to trudniejsze z każdym dniem. Przepraszam - powiedział, a mi poleciała nie jedna łza.
-...... - nic nie odpowiadałam.
-Halo? Wiem, że tam jesteś..
-..... {cisza}
-Powiedz coś, proszę.
-Po co dzwonisz? Chcesz, żeby było tak jak dawniej? Już nigdy tak nie będzie!! Byliśmy szczęśliwi, a ty wszystko schrzaniłeś!! Wystarczył jeden dzień co nie?!.- Ostatnie słowa powiedziałam krzycząc, jednak płakałam jeszcze bardziej.
-Wiem co zrobiłem, za to w domu również cię bardzo przepraszam..Byłem pijany, nie wiem co we mnie wstąpiło. I wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz, ale ja cię kocham! Nad życie! - wykrzyczał mi to do telefonu.
-Jesteś z Sylwią.
-Nie jestem - odparł
-Jak to?
-Normalnie.
-Czemu? - zapytałam zdziwiona.
-Zdradziła mnie i kazała ci przekazać, że...
-ŻE CO?! - krzyyknęłam
-Że ona już nie wróci do Dortmundu. Zostaje w Barcelonie.
-Słucham?!?!?!- krzyknęłam płacząc, jednak się rozłączyłam.
---------------------------------------
Usiadłam i zaczęłam płakać..
-------------------
Kolejny szantaż :P
3 komentarze i kolejny rozdział! :D
P.S. MAM JUŻ ROZDZIAŁY NA KOLEJNE TYGODNIE, ALE WSZYSTKO W WASZYCH RĘKACH!!! ;*
Pozdrawiam :)

piątek, 12 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 3

,,Będę już zawsze... " 
Zemdlałam i nic już nie czułam....
*OCZAMI OBSERWATORA*
Marco był przerażony. Nie wiedział co robić. Na szczęście złapał Polkę w ostatnim momencie, dzięki czemu nie upadła na podłogę. Zadzwonił po karetkę, a z dziewczyną wyszedł przed SIP. Pogotowie przyjechało po ok.15 minutach. Zawieźli dziewczynę do szpitala, a Reus pojechał z nimi. 
-Jestem z Tobą.. Będę już zawsze... - powiedział po cichu przytulony do klatki piersiowej dziewczyny. 
Jednak ona nadal była nieprzytomna, a lekarze nie robili nic, żeby się obudziła. Siedzieli i czekali, aż dojadą do szpitala, co bardzo zirytowało piłkarza. Jednak nie okazał tego zbyt nadpobudliwie. Bardzo się o nią martwił, nie wiedział czemu to się stało i nie wiedział czemu nie powiedziała mu, że źle się czuje, a może to był ułamek sekundy? nic nie wiedział....
*PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ [SZPITAL] OCZAMI MARCO*
Siedzę nadal w tym szpitalu, nic nie wiem, nie chcą mi nic powiedzieć, ciągle słyszę tylko te irytujące : ,,proszę czekać". No to czekam. Czekam już 5 godzin. Ale dla niej warto. Nagle z sali wyszedł doktor i powiedział:
-Jest pan kimś z rodziny?
-Tak. - skłamałem, bo gdybym powiedział, że nie to jasne że mi by nie powiedzieli.
-A więc wykryto u niej białaczkę. Jak pan pewnie wiedział już wcześniej, była to na razie choroba przewlekła. Teraz jest gorzej. Musi regularnie brać leki, a za około 2 dni będzie mogła wyjść do domu.
-Białaczka?! Dobrze dziękuję za informację. Mogę do niej wejść? - Powiedziałem bardzo zszokowany. ONA ? BIAŁACZKĘ?! Nie wierzę...
-Tak, proszę bardzo. - odpowiedział i wskazał na drzwi, które znajdowały się tuż za nim.
-Dziękuję.
Gdy wszedłem do Emilki, zobaczyłem na łóżku nie tą samą dziewczynę, którą poznałem, tylko bladą, osłabioną, pozbawioną życia dziewczynę. Byłem załamany, ale wiedziałem, że nie mogę jej teraz zostawić. I NIE ZOSTAWIE.
*OCZAMI EMILII*
Gdy już się obudziłam, przy swoim łóżku zobaczyłam Marco. Byłam zadowolona i to bardzo. Był ze mną w trudnych momentach, jak nikt inny.
-Jak się czujesz ? - zapytał mnie i szeroko się uśmiechnął.
-Już dobrze, dziękuję, że jesteś.
-Siedzę tu już szóstą godzinę, ale wiesz co? Warto, dla ciebie warto.
-Oj rudzielcu ty nie mów tak bo się zarumienię haha -Nawet w szpitalu humor mnie nie opuszczał.
-Oj młoda grabisz sobie grabisz.... - ,,mruknął" - Jak wyjdziesz ze szpitala to się policzymy.
-Marco, a co tak naprawde mi sie stało ?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-N-A-P-E-W-N-O! - Przeliterowałam przewracając oczami.
-Już dobrze, nie denerwuj się,.. Masz...
-Reus! co mam! - prawie krzyknęłam
-Masz białaczkę. - powiedział i momentalnie posmutniał, spuszczając głowę.
-Wiedziałam.... - powiedziałam i również w ułamek sekundy zrobiłam się smutna.
W końcu Marco przerwał tę niezręczną ciszę.
-Za dwa dni cię stąd zabieram i mieszkasz ze mną.- powiedział i wyszczerzył się jak głupi.
-Hola!Hola! A czemuż to do ciebie Marhinco?
-Bo jesteś chora i muszę sie tobą zaopiekować.- powiedział stanowczo.
-No i co z tego? Niedługo wraca Sylwia i nie ma takiej opcji.
-Trudno, na razie będziesz u mnie kochanie - powiedział i przesłał mi buziaka
-Jakie kochanie, jakie kochanie....
-A nie chcesz?
-Chcę
-To czemu zaprzeczasz?
-Bo jeszcze za wcześnie. - powiedziałam
-Czemu?
-Boje się Marco.
-Mnie?
-Nie. Boje się być na poważnie.
-Będę na ciebie czekał jak będzie potrzeba, mam nadzieję że nie będzie.
-Będzie, przepraszam :(
-Poczekam - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
No i na tym skończyła się nasza rozmowa. Marco posiedział jeszcze około 2 godzin, i słodko zasnął na moich nogach.
*2 DNI PÓŹNIEJ*
Była już 10:30 a Marco spóźniał się już pół godziny. Martwiłam się, że coś mu się stało, jednak w trakcie moich rozmyśleń, do sali wszedł Reus. Ale co dziwne nie był sam, tylko z dziewczyną , którą TRZYMAŁ ZA RĘKĘ!
-Hej - powiedział z uśmiechem.
-Cześć - przesłałam mu uśmiech.
-Chciałbym ci kogoś przedstawić
-No to przedstawiaj - powiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się przy tym.
-To moja siostra.- wskazał na dziewczynę stojącą tuż obok niego.
-Hej, jestem Kathrin - podała mi rękę, urocza, piękna, dziewczyna.
Była na prawdę IDEALNA! I to taka podobna do Marco <3 nbsp="" p="">-Hej, Emilia - powiedziałam i również posłałam jej szczery uśmiech. - Miło mi cię poznać.
-Mi również
-To super, że już się poznałyście, ale teraz już jedziemy do domu! Bo tam mam dla ciebie niespodziankę - powiedział farbowany blondyn i posłał mi buziaka.
-Jejjku jaką niespodziankę?
-Zobaczysz na miejscu kochana - powiedziała jego siostra
-Ojeju to u was chyba rodzinne haha
-Moooooże - powiedział Reus i szyderczo się uśmiechnął.
-Już jedziemy?! Nie mogę się doczekać! - krzyknęłam
-Już już - rzekł blondasek.
Poszliśmy do recepcji wziąć wypis i mogliśmy jechać do domu Reusa.
Jechaliśmy około 20 minut, ponieważ były korki. Gdy dojechaliśmy na miejsce, zszokowałam się, bo TAKIEGO DOMU jeszcze nie widziałam. Był przepiękny.
Samochód zaparkowaliśmy przed domem piłkarza i szliśmy w stronę mieszkania. Gdy tam weszłam, dziwiło mnie to bardzo, ponieważ w salonie nie było żadnej niespodzianki. Usiadłam na kanapie i za plecami usłyszałam głośne : ,,Uberrashung"(tłumaczenie: niespodzianka). Gdy się odwróciłam zobaczyłam: Roberta Lewandowskiego z żoną Anną, Mario Gotze'go z dziewczyną Ann, Mats'a Hummels'a z dziewczyną Cathy, Łukasza Piszczka z żoną Ewą, Kubę Błaszczykowskiego z żoną Agatą, Mitch'a Langeraka z dziewczyną Rhianną, Nuri'ego Sahin'a z żoną Tugbą, Romana Weindelfeller'a z dziewczyną Lisą i jeszcze wielu gości, których zaprosił Marcoi jego siostra. Tacy kochani.... 
*DOM REUS'A PARE GODZIN PÓŹNIEJ*
Impreza na dobre się rozkręciła, a mi było trochę głupio, bo wszyscy byli elegancko poubierali a ja wyglądałam jak ,,siedem nieszczęść".Więc wcześniej przebrałam się w sukienkę, którą nie wiem czemu miałam w swoim bagażu ze szpitala.
Marco nie opuszczał mnie ani na krok, tańczyliśmy tyle, że myślałam, że zaraz mi nogi odpadną. Gdy siedziałam przy stoliku (sama, co dziwne), przysiadł sie do mnie Marco, złapał za rękę i dał całusa w policzek. 
-I jak? Podoba się niespodzianka? - zapytał
-No pewnie, jest świetnie, dziękuję kochany- Dałam mu buziaka w policzek
-Cieszę się, że ci się podoba. A co do tego, o czym rozmawialiśmy 2 dni temu w szpitalu- przemyślałaś to? - nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, bo tak naprawdę o tym nie myślałam.
-Tak. Ale Marco, jeszcze na to nie czas, przepraszam.
-Ok, nie będę cię do niczego zmuszał. Ale mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę- stwierdził łapiąc mnie za rękę i ciągnąć na górę.
- Aj Maaaaaarco - westchnęłam.
(W SYPIALNI)
-Kocham Cię wiesz?- powiedział
-Ja Ciebie też Marco, ale..
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przerwał mi, czule mnie całując. Tak czule, jak nikt nigdy. To wspaniałe, a ja nawet się mu nie sprzeciwiałam.
---------
 Mały szantaż -  2 Komentarze i kolejny rozdział :)
Liczę na was, pozdrawiam :* 

piątek, 5 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 2

ROZDZIAŁ 2
                    ,,Musisz wiedzieć co robisz, by nie wpakować się w kłopoty..." 

Zeszłam na dół, a to co tam zastałam....Brak słów....  Marco Reus w bokserkach gotujący śniadanie! :o Widok nie zapomniany do końca życia! Postanowiłam, że zajdę go tak cichutko od tyłu i troooszkę przestraszę.. Tak wiem, wredna ja! :D
*OCZAMI MARCO*
Gotowałem śniadanie dla Emilki, która jeszcze smacznie spała. Postanowiłem ją zaskoczyć. ,,Gotowałem" i nagle poczułem czyiś oddech na swych plecach. Nie powiem - troszkę się przestraszyłem. W pewnym momencie ktoś złapał mnie za mój goły tors i zaczął łaskotać. Odwróciłem się, a tam piękna, zaspana ,,Emi".. Poczułem motylki w brzuchu - nie zaprzeczę.
-Oj mała nie żyjesz!!- krzyknąłem 
-Zaryzykuję życie hahah - odpowiedziała Kowalska.
-Jesteś pewna... ? - Powiedziałem tajemniczo, powoli przybliżając się do dziewczyny.
-Na 100% kochany.. <3 span="">
Przybliżałem się coraz bliżej, aż w końcu złapałem za ręce i oparłem jej szczupłą sylwetkę o ciało, na co ona cicho zachichotała, przygryzając wargę. Wyglądała przesłodko :)
-Wiesz, od pierwszego dnia jak Cię zobaczyłem, wtedy kiedy wpadliśmy na siebie... Od razu coś we mnie drgnęło, jesteś przepiękna i sympatyczna - no po prostu idealna.. - Powiedziałem, bo nie mogłem dużej tego w sobie trzymać. 
-Naprawdę?
-Jestem pewnien na 100 % - Odpowiedziałem pewnie tajemniczo się przy tym uśmiechając.
-To super, no bo widzisz. Ty mi też się podobasz i to bardzo. Tyle, że teraz pomyślisz, że chodzi mi o twoją kasę i o to , że jesteś sławny. Ale tak nie jest. Kocham Cię i owszem, jestem twoją fanką, ale masz też życie prywatne i w nim jesteś absolutnie niezastąpiony. Mówię w 100%- tach pewna tego co myślę. 
Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej i serio nie wiem co mnie skłoniło, ale pocałowałem ją. Naprawdę nie mam pojęcia. To było cudowne. Jej słodkie usta od razu mnie ogrzewały i sprawiały, że miałem motylki w brzuchu. Jednego byłem pewny : Kocham ją. Tak, miłość od pierwszego wejrzenia.
*OCZAMI EMILII*
Boże! On to zrobił! Ja to zrobiłam! Pocałowaliśmy się! Matko... nie mogę w to uwierzyć! Po ty poszłam do mojego pokoju (a Marco do pokoju gościnnego) ubrać się. Postanowiliśmy pojechać na miasto, Reus zaproponował, że oprowadzi mnie po Dortmundzie. Przynajmniej jego części..
Ubrałam się w wygodne ubrania, a włosy związałam w kucyka. Zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół do salonu, gdzie stał już gotowy Marco .
-Wyglądasz przepięknie kochana- powiedział na mój widok i przesłał mi buziaka. 
-Wiem, wiem rudzielcu mały. Przecież to ja! Hahah Nie no a tak naprawdę to dziękuję - odpowiedziałam ,,skromnie" słodko się przy tym uśmiechając.
-To co jedziemy? - zapytał Marco
-Tak jest panie Reus!!! - zachichotałam.
Wyszliśmy z domu, zamykając za sobą drzwi i poszliśmy na spacer uliczkami Dortmund'u.
*PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ* 
Naprawdę nie sądziłam, że Dortmund to takie śliczne miasto. Byliśmy w wesołym miasteczku, w kawiarni, pod fontanną w parku... Oczywiście paparazzi nie dawali choć na chwilę spokoju biednemu Marco. Ale po jakimś czasie się odczepili ( co było bardzo dziwne...). Jednak Reus powiedział,że to jeszcze nie koniec atrakcji. Dziwiłam się, bo zwiedziliśmy już najważniejsze miejsca. Marchinio zawiązał mi chusteczką oczy i rozwiązał dopiero po przejściu jakiś 15 minut. To co zobaczyłam.... SPEŁNIENIE MARZEŃ!! SIGANAL IDUNA PARK!!! Nie mogę uwierzyć.. Jaki on kochany <3 br="">Ja jednak myślałam, że on zaprowadził mnie żebym zobaczyła go z zewnątrz, Jednak baardzo się myliłam. Weszliśmy do środka.. Oprowadził mnie po caaaałym stadionie, po tym czego kibiice nie widzą. Na koniec weszliśmy na murawę i zaczęliśmy .... grać!!! tak.. Grałam z TYM Marco Reusem w piłkę haha.  Zrobiliśmy konkurs kapek, co jednak było pewne, że wygra Marco, ale co tam haha. Zaczęłam i dobiłam do 129. Marco wykapkował 987. TRWAŁO TO Z 30 MINUT, kiedy powiedziałam mu żeby skończył bo zasne.. Gdy byliśmy już w holu idąc już do wyjścia, poczułam dziwne kucie w okolicach serca i nie mogłam oddychać. Byłam w 50% - tach pewna, że to sprawka mojej groźniej choroby, o której wiedziałam tylko ja i moja mama. Zemdlałam i nic już nie czułam....
---------------------
HEJKA! :) Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem, mi osobiście bardzo się podoba. A wam jak? Piszcie w kom'ach, chętnie poczytam :) Pozdrawiam serdecznie ;*
CZYTASZ ---------->KOMENTUJESZ--------->MOTYWUJESZ ;) 

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 1

{ROZMOWA TELEFONICZNA}
-Dzień dobry tu doktor Michalski.
-Dzień dobry..
-Czy mam przyjemność rozmawiać z Panną Emilią Kowalską?
-Tak, czy coś się stało?!
-Przed chwilą przywieziono pani matkę, jest nieprzytomna, pijana i wykryto u niej 3,4 promila alkocholu. W takich przypadkach musimy powiadomić rodzinę.
-O matko! Nie moge teraz przyjechać!
-Nie musi pani, zajmiemy się pani matką. Tylko musi pani wyrazić zgodę na płukanie żołądka...
-Oczywiście! zgadam się! proszę zrobić, żeby jej się nic absolutnie nie stało!
-Nie ma sprawy, trafiła na profesjonalną załogę.- wyczułam jak doktor się lekko uśmiecha. - Do widzenia.
-------------------------------------
Nic nie odpowiedziałam. Zaczęłam rozmyślać czemu mama to zrobiła, pewnie dlatego że wyjechałam... Ale nie żałuję! Jestem w końcu dorosła! Wolna! JESTEM W DORTMUNDZIE!
Zanim się obejrzałam, byłyśmy już pod domem mojej przyjaciółki. Wow! Robił wrażenie! Niesamowity!
Gdy weszłam do środka, było zwyczajnie, jak w domu, ciepło, przytulnie, ale jednak jedna rzecz mnie dręczyła. MICHAŁ. Zostawił mnie dla Sylwii... No cóż. Widocznie tak miało być.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Wstałam rano, ogarnęłam się, przebrałam w ubrania stosowne do pogody, włosy związałam w niedbałego koka i zeszłam zjeść śniadanie. Na dole zobaczyłam Michała, co mnie strasznie zdenerwowało, ale postanowiłam się nie odzywać. Jednak nie było mi to dane....
-Zjesz coś? - zapytał.
-.....
-Mówie do ciebie!
-Teraz to mówisz.....- mruknęłam cicho, jednak wszystko usłyszał.
-Przepraszałem cię miliony razy kotku... - Mruknął zbliżając się do mnie..
-Odejdź ode mnie! Dobrze wiesz że nie chcę cię znać!!! - krzyknęłam ze łzami w oczach..
-Ale ja cię nadal kocham!!! - powiedział już spokojnie..

-Skoro mnie tak kochasz, to Czemu mi to zrobiłeś? - zapytałam z ciekawości.
-Wtedy się pokłóciliśmy, to było pod wpływem emocji przysięgam..
-W dupę sobie wsadź te przeprosiny fałszywy draniu!!- krzyknęłam wybiegając z domu cała zapłakana i bez śniadania..








Błąkałam się po mieście zastanawiając się czy dobrze zrobiłam przylatując do Dortmundu. Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka i gdy spojrzałam w górę, oczom nie wierzyłam!! Przede mną stał MARCO REUS we własnej osobie!!! Spojrzał się na mnie jak zahipnotyzowany.. Patrzyłam na niego tak samo, ale w końcu wykrztusiłam z siebie parę słów:
-Prze...przep...przepraszzam -m-m...
-Nie ma sprawy haha- uśmiechnął sie do mnie blondyn.- mam nadzieję, że jeszcze kiedyś sie spotkamy, bo muszę już lecieć na trening! paaa!!-usłyszałam z oddali.
-Pa! Do zobaczenia!!!
Całą dalszą drogę szłam uśmiechnięta- nie dowierzałam w to co się stało!
Wchodząc do domu doznałam szoku....
w drzwiach stał Michał w samych bokserkach!!
Ominęłam go, ale on złapał mnie za nadgarstek i podciągnął do siebie..oparł o scianę i zaczął mnie całować coraz niżej i niżej, aż zaczął mnie rozbierać.. ciąglę cię wyrywałam, ale on miał przewagę, bo był 100 razy silniejszy... Byłam załamana tym, że Sylwia własnie pojechała na wycieczkę z drużyną. Gdyby tu była, do niczego takiego by nie doszło!!
Ktoś zaczął dobijać się do drzwi, a mój były był bardzo wkurzony i jeszcze bardziej mnie całował.. Na szczęście do domu wparował nie kto inny jak... Marco! Uf... Była bezpieczna! Podbiegł do Michała i oderwał go ode mnie, przy okazji zadał mu kilka ciosów w twarz i wywalił go z domu.
Podał mi ubrania i krzywo się uśmiechnął. Podszedł bliżej mnie, ale chyba wyczuł, że nie mam ochoty na żadne całowanki. Stanął przede mną i otarł i łzy spływające po moich policzkach i złapał mnie za ręcę.
Był taki opiekuńczy... kazał mi usiąść na kanapie i przykrył mnie kocem. Zrobił mi herbatę i usiadł obok mnie.. Włączyliśmy film i nie wiem nawet kiedy, oparłam się na jego ramieniu i usnęłam...
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Obudziłam się aż o 12:00 i sama sobie się zdziwiłam ( obudziłam się w mojej sypialni co było jeszcze dziwniejsze). Zeszłam na dół, a to co tam zastałam....Brak słów.... 

-------------------------------------------
No i mamy 1 rozdział kochani!!
To była prawdziwa męczarnia ale się udało haha :D
Kolejny rozdział w najbliższą sobotę!! <3 p="">
Proszę o jakiś znak, że jesteście, że czytacie :) 
CZYTASZ----> KOMENTUJESZ---->MOTYWUJESZ! <3 font="">


piątek, 28 listopada 2014

Prolog

PROLOG
*EMILIA*
Dzisaj miała przyjść do mnie Sylwia, mimo, że było bardzo zimno…Miałyśmy poplotkować, pogadać, co jest ostatnio żadkością, bo przeprowadziła się do Dortmundu- razem z moim byłym, jej obecnym chłopakiem, no cóż, takie życie. Rozmyślałam tak, gdy nagle zadzwonił dzwonek do mych drzwi. Była to tak jak myślałam- Sylwia. Weszła, i od razu mnie przytuliła:
-Hej kochana!! –Krzyknęła, a mi zakręciła się łezka w oku, dawno jej nie widziałam.
-Hej! Tęskniłam!
-Ja też! Mamy sobie tyle do opowiedzenia!
-Zaczynaj! :)- odpowiedziałam
-A więc… Nie uwierzysz! Spotkałam….Ma..Ma..Marco Reusa!!!! Przecież zawsze… Nie uwierzysz! Spotkałam….Ma..Ma..Marco Reusa!!!! Przecież zawsze o tym marzyłam!
-O jeju!!! Serio? I co? Gadałaś z nim? Jak to się stało?!
-No byłam na zakupach, i wpadłam na jakiegoś chłopaka, i go orzchaniłam, ale jak spojrzałam kto to jest to osłupiałam.. Przeprosiłam no i trochę pogadaliśmy, powiedział, że jestem
niesamowita no  i spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem *o*
 -O matkooo…. <3 – Powiedziałam podekscytowana.

-Ale to jeszcze nie koniec! Powiedział, że chciałby abyśmy się spotkali i dał mi swój numer :o
-Ale ja Ci Sylwia zazdroszczę!
-Oj tam :) Mówiłam, żebyś jechała ze mną i Michałem do Dortmundu, to naprawdę piękne miasto! A ty dalej siedzisz w tym Wrocławiu. Zadzwoń do mamy, spróbuj, to, że nie zgodziła się rok temum nie znaczy, że nie zgodzi się teraz. Massz! Dzwoń! – Powiedziała i podała koleżance jej IPhone’a.
-oj Sylwia….. – Odpowiedziała i krzywo się uśmiechnęła. Postanowiła zadzwonić do swojej nadopiekuńczej mamy,
{ROZMOWA TELEFONICZNA}
-Hej mamo.
-Witam. Coś się stało, że dzwonisz?
-Tak, znaczy nie. Znaczy.. Ehh…
-Mów prosto z mostu.
-Mamo, ja chcę jechać z Sylwią do Dortmundu, proszę no … - Powiedziałam pełna nadziej.
-Kotku, rozmawiałyśmy już o tym, nie ma takiej opcji.- Powiedziała bardzo poważnie kobieta.
-Ale mamo! Ja
-Nie ma mowy, muszę kończyć, mam ważne spotkanie w pracy. Do widzenia. – Przerwała swojej córce i rozłączyłą się.
…………………………………………………………………………………………
- I co? – Zapytała podekscytowana Sylwia.
-Mogę! :) – Odpowiedziała Emi (Tak Sylwia na nią mówi) przy tym okłamując swoją koleżankę…
-NAPRAWDĘ?!?!?!?!
-Taaaaaaaaaaak!!!!!!!!!! Nawet nie wiesz jak się ciesze!!! – Wręcz wykrzyczała.
- To zajeb*ście Emcia!!! Pakuj się ale to już!!! Szybko!
-A co z biletami? – zapytała
-Wiesz…. Przewidziałam to i pomyślałam :,,Wezmę 2!’’
-Hahah jesteś najlepsza! – krzyknęła Kowalska idąc na górę, po rzczy do Dortmundu
-Wiem, wiem, już lecę ci pomóc kochana!
-Jasne jasne :*   - Powiedziałam zmieszana
*2 GODZINY PÓŹNIEJ NA LOTNISKU W DORTMUNDZIE*
No i masz. Jestem w Dortmundzie. W ukochanym mieście, znaczy się jeszcze nie wiem, ale tu gra BORUSSIA DORTMUND!! Trochę mi źle z tym, zę okłamałam mamę i uciekłam z domu, z RODZINNEGO domu. Zostawiłam jej kartkę ,, Nie szukaj mnie, jestem tam gdzie chciałam-Emilia.”. Ale w końcu czuje wolność! Przecież jestem dorosła… Nagle zadzwonił telefon a na wyświetlaczu wyświetlił się napis :,,NIEZNANY”.  Postanowiłam odebrać.
{ROZMOWA TELEFONICZNA}
-Witam, tu doktor Michalski.
-Dzień dobry….

No i mamy prolog :) Mam nadzieję, że was zaciekawiłam. Niebawem następny rozdział :* Pozdrawiam :)
P.S. Rozdziały będą się pojawiały co tydzień w sobotę :) 

Bohaterowie

BOHATEROWIE:
Emilia Kowalska
Jest 19-nastoletnią dziewczyną uwielbiającą piłkę nożną i Borussię Dortmund. Wesoła, pozytywnie nastawiona na świat-piękna, jednak ciągle szuka swego księcia z bajki. Wierzy, że jej marzenia się spełnią. Jednak czy potoczy się po jej myśli?










Sylwia Oliwkowska
20-letnia dziewczyna, ładna- ma chłopaka. Jest najlepszą przyjaciółką Emilki i razem planują wspaniałą przyszłość, oczywiście związaną z piłką nożną. Wesoła, pewna siebie, zawsze dąży do swojego celu.




Michał Sadowski
Zwyczajny chłopak, jednak ma to ,,coś” i wszystkie dziewczyny za nim szaleją. Jednak jego serce skradła jedna – Sylwia. Emilia nie akceptuje chłopaka swojej przyjaciółki. Przystojny, miły, kulturalny. Do niedawna chłopak Kowalskiej – zdradził ją z jej najlepszą przyjaciółką.












Marco Reus
Przystojny, uczciwy, miły, bogaty- idealny materiał na chłopaka. Miał dziewczynę, jednak ona go zdradziła- Caroline Bush. Piłkarz Borussii Dortmund, jeden z najlepszych piłkarzy w Europie. Od dziecka mieszka w Dortmundzie. Najlepszy przyjaciel Roberta Lewandowskiego i Mario Gotze’go.
  










Mario Gotze
Najlepszy przyjaciel Roberta Lewandowskiego i Marco Reus’a. Ma dziewczynę, piękną Ann-Kathrin Brommel. Piłkarz Borussii Dortmund i reprezentacji Niemiec. Przystojny, dba o swoją dziewczynę i bardzo ją kocha. Ulubione zajęcie? Gra w Fifę z Mario i Robertem ;)






Robert Lewandowski
Jeden z najlepszych piłkarzy Świata i piłakarz Borussii Dortmund. Ma żonę – Karateczkę Annę Lewandowską. Przystojny, dobry piłkarz (niczym Ronaldo, Mesii), Miły, kulturalny- idealny.


----------------------------------------
Hejka! :)
Tak jak widzicie, Założyłam nowego bloga, jednak jest on taki sam jak tamten. Były to problemy z logowaniem w koncie Google+ :)
A więc zaczynamy od początku :)
Pozdrawiam.