Usiadłam i zaczęłam płakać..
Podszedł do mnie mój chłopak i chyba od razu zauważył, że coś jest nie tak.
-Co się stało Emi? - powiedział przerażony
-Nie, nic, naprawdę.. Nic się nie dzieje, zaraz do was dołączę
-Nie zostawię cię tu samej- odpowiedział
-Nie, nic mi nie będzie. Idź, zaraz wrócę- uśmiechnęłam się- muszę się jeszcze umalować hello- zachichotałam
-Obiecujesz?
-Tak - krzywo się uśmiechnęłam
-Czekamy
Nic już nie odpowiedziałam, a Reus odszedł. Czemu Sylwia mi to robi?! A może Michał mnie oszukuje?! Napisałam sms-a do Sylwii:
,,Zostajesz....? :("
Jednak od razu odpowiedzi nie dostałam, więc weszłam do środka, gdzie wszyscy już na mnie czekali. Impreza się rozkręciła, szkoda, że dla mnie była to impreza bez alkoholu, ponieważ wiadomo- białaczka. Ale jakoś specjalnie nie przejmowałam się ta śmiertelną chorobą. Tańczyłam, bawiłam się.. Było super. Byłam Marco bardzo wdzięczna, że zorganizował tą imprezę.
Gdy byłam już lekko zmęczona, usiadłam przy stoliku, a po chwili dosiadł się do mnie Mitch. Miło mi się z nim rozmawiało. O około 5 nad ranem impreza się skończyła. Poprosiłam Marco, by odwiózł mnie do domu, jednak powiedział, że mu się nie chce itd... Ale został zmuszony.
Gdy wchodziłam do domu trochę się bałam (okłamałam Marco, że Michał gdzieś wyjechał), ale udało mi się cicho i dyskretnie wejść na górę. Szybko zasnęłam.
Gdy się obudziłam, była godzina 12:59.Pomyślałam sobie : No nieźle.Ubrałam się w wygodne ubrania i zeszłam na dół. Tam przy stole siedział Michał.
-Hej - powiedziałam nieśmiało
-Hejka! Co ty tutaj robisz?!- Zerwał sie na proste nogi.
-Chyba mieszkam ?- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Przepraszam za wszystko- powiedział
-Wiesz.. Chciałam z Tobą o tym porozmawiać. - odparłam siadając na krześle. -Ja tak naprawdę nigdy ci tego nie wybaczę, ale możemy sie zaprzyjaźnić, coś w tym stylu. Mam teraz trudną sytuację, mam białaczkę. Nie chcę się z nikim kłócić.
-BIAŁACZKĘ.......? -wyszeptał opadając na krzesło
-Tak, nie przesłyszałeś się.
-Dziękuję, że dajesz mi taką możliwość. To dla mnie wiele znaczy - powiedział
-Nie ma sprawy, a teraz marsz do kuchni, rób mi jeść! Głodna jestem !!! - krzyknęłam, taki już humor no co zrobisz.
-Tak jest kapitanie!
Ten dzień jakoś minął, nic ciekawego. Ale Sylwia mi odpisała. Nędzne :,, Tak. Sory. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Nie dzwoń, Nie pisz, nie szukaj.". Nie wiem co ją tak zmieniło, ale kiedyś polecę do Barcelony zobaczę, co się z nią dzieje. Ja nie odpuszczę.
*OCZAMI MARCO, NASTĘPNY DZIEŃ*
Obudziłem się o 5:30, bo ktoś dobijał się do drzwi. Poszedłem na dół i otworzyłem. Przed drzwiami ujrzałem... Karolin? Co ona tu robi?
-Czego ode mnie chcesz? - zapytałem lekko unosząc głos.
Nic nie odpowiedziała, tylko wręczyła mi zdjęcie z badania USG. Tylko po co moja była to mi dała?! Wołałem za nią, ale bez skutecznie. Wszedłem więc do domu i ponownie poszedłem spać.
Gdy się obudziłem była godzina 9:45. O cholera! Za 15 minut trening!!! Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i bez śniadania pojechałem na SIP. No ok, wziąłem po drodze suchą bułkę. Tak, tak pięknie.
*PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ*
Gdy trening się skończył, pojechałem do domu Emilki. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, jednak nikt mi nie otwierał. Dopiero po chwili zobaczyłem, że drzwi były lekko uchylone. Wszedłem do domu, mimo, że nie pownienem. Zacząłem krzyczeć, ale nikogo nie zastałem. Przeszukałem cały dom. Zadzwoniłem do niej. Nie odebrała. Dopiero po 5 próbach odebrał jakiś mężczyzna:
-Słucham?
-Kto mówi? - zapytałem lekko poddenerwowany.
-Michał. A z tamtej strony chyba Marco?
-Tak, gdzie jesteście? - spytałem
-Przyjeżdżaj szybko, z Emilką coraz gorzej. Jesteśmy w szpitalu przy Konchulshmitsh.
- O boże!! Zaraz tam będę! - niemal krzyknąłem do telefonu.
Jechałem tak szybko, że nie zauważyłem, kiedy zza zakrętu wyjeżdżał rozpędzony samochód. Jechałem z prędkością 320 km/h, a on jeszcze szybciej.
Jednak szybko skręciłem w jakąś uliczkę, dzięki czemu uniknąłem tak na prawdę śmierci. Szybko dojechałem do szpitala, w którym leżała moja dziewczyna. Zapytałem w recepcji gdzie mogę ją zastać, lub zastać, ale dowiedziałem się, że jest na bloku operacyjnym. Pobiegłem ile sił w nogach, a tam pod drzwiami zastałem jej byłego chłopaka:
-Co z nią?! - zapytałem zdyszany
-Nie ma- powiedział jednak przerwałem jej, bo z sali wyszedł zdenerwowany lekarz.
-Panie doktorze co z moją dziewczyną?!
-Rozpoczęła się walka o życie, decydująca będzie każda sekunda.- powiedział, idąc szybkim krokiem w stronę gabinetu lekarzy.
-A więc gdzie pan idzie!? - krzyknąłem
-Zaraz wracam idę po pomoc, sam nie dam rady!
Usiadłem i schowałem twarz w dłonie. Po chwili podniosłem głowę i zapytałem Michała:
- Pamiętasz kiedy cię pobiłem?
-Trudno zapomnieć, Sory za tamto, pijany byłem.
-Czemu jej to robiłeś? - spytałem zaciekawiony
-Mówię, że byłem pijany..- powiedział ciszej.
-Spoko, czemu ona tu trafiła?
-Spadła z balkonu... Byłem przy tym, to moja wina....- powiedział załamany.
-CO?!- Krzyknąłem podnosząc się na proste nogi.
-Nie, nic jej nie zrobiłem. Stała oparta o barierkę i nagle zemdlała. Nie wiem czemu, nie wiem jak, spadła do tyłu!
-Że co......? - zapytałem i w jednym momencie popłakałem się.
Z sali wyszedł smutny lekarz. Splótł swoje dłonie i powiedział, że..
--------------------
Zła ja pozostawię wam w niepewności buhaha :D
3 komentarze - kolejny rozdział :)
Teraz mam jeszcze więcej czasu, więc postanowiłam poprawić tamte rozdziały, bo jakoś mi się nie spodobały. Chcę żeby były jak najlepsze :)
Pozdrawiam ;)
No co za.. xdd Sylwia chamsko sie zachowala. -.- Koncowka.. po prostu bez komentarza no. xD Moglas od razu napisac.. xd Ale rozdzial supcio. ♡♡
OdpowiedzUsuńsuper rozdział,chcemy więcej ;)
OdpowiedzUsuńMów mi i to zaraz co z Emilka!! ROZDZIAŁ cudo: *Czekam nn
OdpowiedzUsuńBoże... co z Emilką???? Rozdział suuuuuuuuuuuuuper :**
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)