piątek, 12 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 3

,,Będę już zawsze... " 
Zemdlałam i nic już nie czułam....
*OCZAMI OBSERWATORA*
Marco był przerażony. Nie wiedział co robić. Na szczęście złapał Polkę w ostatnim momencie, dzięki czemu nie upadła na podłogę. Zadzwonił po karetkę, a z dziewczyną wyszedł przed SIP. Pogotowie przyjechało po ok.15 minutach. Zawieźli dziewczynę do szpitala, a Reus pojechał z nimi. 
-Jestem z Tobą.. Będę już zawsze... - powiedział po cichu przytulony do klatki piersiowej dziewczyny. 
Jednak ona nadal była nieprzytomna, a lekarze nie robili nic, żeby się obudziła. Siedzieli i czekali, aż dojadą do szpitala, co bardzo zirytowało piłkarza. Jednak nie okazał tego zbyt nadpobudliwie. Bardzo się o nią martwił, nie wiedział czemu to się stało i nie wiedział czemu nie powiedziała mu, że źle się czuje, a może to był ułamek sekundy? nic nie wiedział....
*PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ [SZPITAL] OCZAMI MARCO*
Siedzę nadal w tym szpitalu, nic nie wiem, nie chcą mi nic powiedzieć, ciągle słyszę tylko te irytujące : ,,proszę czekać". No to czekam. Czekam już 5 godzin. Ale dla niej warto. Nagle z sali wyszedł doktor i powiedział:
-Jest pan kimś z rodziny?
-Tak. - skłamałem, bo gdybym powiedział, że nie to jasne że mi by nie powiedzieli.
-A więc wykryto u niej białaczkę. Jak pan pewnie wiedział już wcześniej, była to na razie choroba przewlekła. Teraz jest gorzej. Musi regularnie brać leki, a za około 2 dni będzie mogła wyjść do domu.
-Białaczka?! Dobrze dziękuję za informację. Mogę do niej wejść? - Powiedziałem bardzo zszokowany. ONA ? BIAŁACZKĘ?! Nie wierzę...
-Tak, proszę bardzo. - odpowiedział i wskazał na drzwi, które znajdowały się tuż za nim.
-Dziękuję.
Gdy wszedłem do Emilki, zobaczyłem na łóżku nie tą samą dziewczynę, którą poznałem, tylko bladą, osłabioną, pozbawioną życia dziewczynę. Byłem załamany, ale wiedziałem, że nie mogę jej teraz zostawić. I NIE ZOSTAWIE.
*OCZAMI EMILII*
Gdy już się obudziłam, przy swoim łóżku zobaczyłam Marco. Byłam zadowolona i to bardzo. Był ze mną w trudnych momentach, jak nikt inny.
-Jak się czujesz ? - zapytał mnie i szeroko się uśmiechnął.
-Już dobrze, dziękuję, że jesteś.
-Siedzę tu już szóstą godzinę, ale wiesz co? Warto, dla ciebie warto.
-Oj rudzielcu ty nie mów tak bo się zarumienię haha -Nawet w szpitalu humor mnie nie opuszczał.
-Oj młoda grabisz sobie grabisz.... - ,,mruknął" - Jak wyjdziesz ze szpitala to się policzymy.
-Marco, a co tak naprawde mi sie stało ?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-N-A-P-E-W-N-O! - Przeliterowałam przewracając oczami.
-Już dobrze, nie denerwuj się,.. Masz...
-Reus! co mam! - prawie krzyknęłam
-Masz białaczkę. - powiedział i momentalnie posmutniał, spuszczając głowę.
-Wiedziałam.... - powiedziałam i również w ułamek sekundy zrobiłam się smutna.
W końcu Marco przerwał tę niezręczną ciszę.
-Za dwa dni cię stąd zabieram i mieszkasz ze mną.- powiedział i wyszczerzył się jak głupi.
-Hola!Hola! A czemuż to do ciebie Marhinco?
-Bo jesteś chora i muszę sie tobą zaopiekować.- powiedział stanowczo.
-No i co z tego? Niedługo wraca Sylwia i nie ma takiej opcji.
-Trudno, na razie będziesz u mnie kochanie - powiedział i przesłał mi buziaka
-Jakie kochanie, jakie kochanie....
-A nie chcesz?
-Chcę
-To czemu zaprzeczasz?
-Bo jeszcze za wcześnie. - powiedziałam
-Czemu?
-Boje się Marco.
-Mnie?
-Nie. Boje się być na poważnie.
-Będę na ciebie czekał jak będzie potrzeba, mam nadzieję że nie będzie.
-Będzie, przepraszam :(
-Poczekam - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
No i na tym skończyła się nasza rozmowa. Marco posiedział jeszcze około 2 godzin, i słodko zasnął na moich nogach.
*2 DNI PÓŹNIEJ*
Była już 10:30 a Marco spóźniał się już pół godziny. Martwiłam się, że coś mu się stało, jednak w trakcie moich rozmyśleń, do sali wszedł Reus. Ale co dziwne nie był sam, tylko z dziewczyną , którą TRZYMAŁ ZA RĘKĘ!
-Hej - powiedział z uśmiechem.
-Cześć - przesłałam mu uśmiech.
-Chciałbym ci kogoś przedstawić
-No to przedstawiaj - powiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się przy tym.
-To moja siostra.- wskazał na dziewczynę stojącą tuż obok niego.
-Hej, jestem Kathrin - podała mi rękę, urocza, piękna, dziewczyna.
Była na prawdę IDEALNA! I to taka podobna do Marco <3 nbsp="" p="">-Hej, Emilia - powiedziałam i również posłałam jej szczery uśmiech. - Miło mi cię poznać.
-Mi również
-To super, że już się poznałyście, ale teraz już jedziemy do domu! Bo tam mam dla ciebie niespodziankę - powiedział farbowany blondyn i posłał mi buziaka.
-Jejjku jaką niespodziankę?
-Zobaczysz na miejscu kochana - powiedziała jego siostra
-Ojeju to u was chyba rodzinne haha
-Moooooże - powiedział Reus i szyderczo się uśmiechnął.
-Już jedziemy?! Nie mogę się doczekać! - krzyknęłam
-Już już - rzekł blondasek.
Poszliśmy do recepcji wziąć wypis i mogliśmy jechać do domu Reusa.
Jechaliśmy około 20 minut, ponieważ były korki. Gdy dojechaliśmy na miejsce, zszokowałam się, bo TAKIEGO DOMU jeszcze nie widziałam. Był przepiękny.
Samochód zaparkowaliśmy przed domem piłkarza i szliśmy w stronę mieszkania. Gdy tam weszłam, dziwiło mnie to bardzo, ponieważ w salonie nie było żadnej niespodzianki. Usiadłam na kanapie i za plecami usłyszałam głośne : ,,Uberrashung"(tłumaczenie: niespodzianka). Gdy się odwróciłam zobaczyłam: Roberta Lewandowskiego z żoną Anną, Mario Gotze'go z dziewczyną Ann, Mats'a Hummels'a z dziewczyną Cathy, Łukasza Piszczka z żoną Ewą, Kubę Błaszczykowskiego z żoną Agatą, Mitch'a Langeraka z dziewczyną Rhianną, Nuri'ego Sahin'a z żoną Tugbą, Romana Weindelfeller'a z dziewczyną Lisą i jeszcze wielu gości, których zaprosił Marcoi jego siostra. Tacy kochani.... 
*DOM REUS'A PARE GODZIN PÓŹNIEJ*
Impreza na dobre się rozkręciła, a mi było trochę głupio, bo wszyscy byli elegancko poubierali a ja wyglądałam jak ,,siedem nieszczęść".Więc wcześniej przebrałam się w sukienkę, którą nie wiem czemu miałam w swoim bagażu ze szpitala.
Marco nie opuszczał mnie ani na krok, tańczyliśmy tyle, że myślałam, że zaraz mi nogi odpadną. Gdy siedziałam przy stoliku (sama, co dziwne), przysiadł sie do mnie Marco, złapał za rękę i dał całusa w policzek. 
-I jak? Podoba się niespodzianka? - zapytał
-No pewnie, jest świetnie, dziękuję kochany- Dałam mu buziaka w policzek
-Cieszę się, że ci się podoba. A co do tego, o czym rozmawialiśmy 2 dni temu w szpitalu- przemyślałaś to? - nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, bo tak naprawdę o tym nie myślałam.
-Tak. Ale Marco, jeszcze na to nie czas, przepraszam.
-Ok, nie będę cię do niczego zmuszał. Ale mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę- stwierdził łapiąc mnie za rękę i ciągnąć na górę.
- Aj Maaaaaarco - westchnęłam.
(W SYPIALNI)
-Kocham Cię wiesz?- powiedział
-Ja Ciebie też Marco, ale..
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przerwał mi, czule mnie całując. Tak czule, jak nikt nigdy. To wspaniałe, a ja nawet się mu nie sprzeciwiałam.
---------
 Mały szantaż -  2 Komentarze i kolejny rozdział :)
Liczę na was, pozdrawiam :* 

3 komentarze:

  1. Ty szantazysto!Powiem mamie :-D Nie no zartuje :-P Rozdzial cudo*-* Ta Niespodzinaka czekam nn:***(Borussen9)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. :) Marco taki słodziak *-*
    Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle bardzo udany :))
    Moim zdaniem dobrze, że się nie zgodziła mieszkać z Marco. To by było takie troszkę... emm niestosowne mieszkać z osobą którą znasz kilka dni :D
    Szkoda tylko z tą białaczką... :c No, ale co zrobisz? :<
    Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń