niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 7

*NASTĘPNY DZIEŃ*
Wstałam dość wcześnie, bo o 8:35. Ubrałam się na sportowo, ponieważ miałam zamiar pójść pobiegać. Poranna toaleta, błahostki, telefon i zeszłam na dół. Zjadłam rogala, który miał dużo składników odżywczych, napiłam się wody mineralnej, zamknęłam drzwi i wyszłam z domu. Włożyłam słuchawki do uszu, puściłam moją ulubioną piosenkę i pobiegłam. Biegałam ulicami Dortmund'u, oczywiście spotkałam Carolin, bo jak żeby inaczej. Krzyczała coś do mnie, ale zignorowałam ją. Biegłam dalej. Widziałam też Marco... Ale on mnie na szczęście nie.
Po jakiś 2 godzinach wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, narzuciłam na siebie inne ciuchy, włosy związałam w koka. Trochę mi to zajęło, bo jak spojrzałam na zegarek, była już 12:02. Przygotowałam sobie sałatkę- oczywiście z bloga mojej Healthy! ;) Musiałam wziąć się również za moją sylwetkę, bo przyjeżdżając tu byłam szczupła, a teraz? Po prawie roku przytyłam 10 kg! Tak nie może być. Zadzwoniłam do Ani.
-Hejka mała co porabiasz wieczorem?
-Właściwie to muszę nagrać ćwiczenia dla mojego Healthy Team, ale tak od 17 jestem wolna- odpowiedziała
-Ooo to super! A czy może panna Lewandowska zaszczyciłaby mnie swoją obecnością i poszła ze mną na siłownie? - zapytałam uśmiechając się sama do siebie.
-Ktoś tu chyba szykuję zmiany haha, no pewnie. Zajadę po ciebie o 18 oki?
-Oj kochana, nawet nie wiesz jakie! - odparłam- Przejdę się, świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło!
-W takim razie do zobaczenia!
-Papa- powiedziałam po czym rozłączyłam się.

Uf.. To codzienne treningi mam załatwione! Teraz tylko praca, mieszkanie (chcę sprzedać ten wielki dom i kupić jakąś kawalerkę, ewentualnie mieszkanie), Marco, Carolin no i jeszcze ta nieszczęsna białaczka..Życie sobie jakoś poukładam!!
*2 GODZINY PÓŹNIEJ*
Jeździłam po mieście szukając pracy w jakiś supermarketach, butikach, kwiaciarniach itd... Ale nie mieli żadnych wolnych miejsc! W końcu pomyślałam sobie: ,,Co mnie najbardziej interesuje?" no i to wiadome, że piłka nożna!!! Od razu pojechałam na Signal Iduna Park z nadzieją, że będą mieli miejsce w drużynie. Muszę coś robic, a nie tylko siedzieć w domu.
Dojechałam po jakiś 10 minutach. Zaparkowałam samochód i weszłam głównym wejściem. Kierując się znakami informacyjnymi doszłam do biura trenera ,, Ladie's Football Club of Borussia Dortmund".
-Dzień dobry - przywitałam się z uśmiechem.
-O Witam. W czym mogę pomóc?- zapytał mężczyzna, który wyglądał na bardzo miłego.
-Pan jest trenerem kobiecego klubu piłkarskiego?
-Tak.
-Jestem Emilia Kowalska, miło mi - podałam mu rękę, a on odwzajemnił uścisk dłoni.- Mam pytanie. Czy znalazłoby się dla mnie miejsce w drużynie?
-Ohh.. Takie sytuacje rzadko mają miejsce. Ale tak. Miejsce w drużynie zawsze jest. Musimy tylko się lepiej poznać i musi mi pani oczywiście pokazać co umie.
- Oczywiście, kiedy mogę zaprezentować? - zapytałam pełna entuzjazmu.
- Nawet teraz. Ma pani rzeczy?
-Nieeestety nie - powiedziałam robiąc krzywą minę.
-W sumie to żaden problem. W szatni są rzeczy. Przebierz się i za 10 minut widzimy się na boisku- uśmiechnął się.
-Ależ oczywiście!! - krzyknęłam biegnąc w podskokach do szatni
W szatni kobiet znalazłam koszulkę treningową,  spodnie treningowe i korki. Przebrałam się i poszłam na murawę. Oczywiście z pomocą znaków, bo gdyby nie one, zupełnie bym się zagubiła. Dość szybko znalazłam wyjście z tych wszystkich korytarzy. Wyszłam na boisko a tam....... MĘSKA DRUŻYNA BORUSSII DORTMUND. Akurat teraz musieli mieć trening haha. Nie zwracając na nich uwagi, szłam prosto do trenera, z nadzieją, że mnie nie zauważą. Ale to było nieuniknione. W jednej chwili podbiegli do mnie: Mario, Marco, Robert, Mitch i Kevin. Rzucili się na mnie jakby widzieli pierwszy raz w życiu. Uratował mnie Klopp, który ich zawołał. Chłopacy poszli, ale Marco stał i patrzył mi się w oczy.
-Przemyślałaś wszystko?- zapytał po chwili ciszy. Zobaczyłam, że możemy trochę pogadać, bo mój trener rozmawiał przez telefon.
-Marcoooo.... - mruknęłam, a on złapał mnie za rękę.
-Słucham.
-Dobrze wiesz, że to dla mnie trudne. Z resztą Carolin była wczoraj u mnie o świcie i mnie zastraszała.
-Słucham?! - zapytał poddenerwowany
-Tak, ale ja cię przepraszam za to, jak potraktowałam cię te parę tygodni temu.
-Nie masz mnie za co przepraszać- odparł przytulając mnie i całując w czoło.
-Kocham cię wiesz? - Szepnęłam mu do ucha.
-Ja ciebie bardziej, jesteś kobietą mojego życia.
-Emiiiiiiiillllllliiiiiiiaaaaa!!!! - Rozległ się głos mojego trenera.
-Idę , idę! Marco, pogadamy później, poczekaj na mnie - odpowiedziałam machając mu na pożegnanie.
-Już tęsknie!- krzyknął śmiejąc się przy tym.
------------KONIEC ROZMOWY Z MARCO-----------
- No więc pokaż co potrafisz. - powiedział trener.
Rozpoczęłam moją ,,popisówę". Trwało to około 15 minut, a ja czułam się, że w końcu robię to, co kocham!
-Dobra, dobra koniec! - powiedział trener i zaczął sie śmiać.
- I jak? Mam to? - powiedziałam pełna optymizmu.
-Słuchaj. Byłbym głupi, gdybyś tego nie miała- powiedział i szeroko sie uśmiechnął.
-O boże dziękuję!!!- krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyje.
- Okej, a teraz chodź do mojego gabinetu. Ustalimy szczegóły.
-Tak jest panie kapitanie! - naszego śmiechu nie było końca.
*W GABINECIE*
- Zacznijmy od podstaw. Data urodzenia, narodowość, choroby, poprzedni klub/praca. - powiedział
-19 marca 1994rok, Polska. Pracy nie miałam. - odparłam.
-Dobrze, Polka w zespole, mieliśmy taką jedną Sylwię, ale wykupili nam ją. Choroby?
W jednej chwili zamurowało mnie. SYLWIA?! Wykupili ją?! Okłamała mnie?! Ale... ale czemu?! Coraz bardziej szokuje mnie jej zachowanie. Ale muszę żyć dalej. Gdy trener zapytał o chorobę, trochę posmutniałam, ale postanowiłam mu odpowiedzieć.
-Białaczka. - powiedziałam jakgdyby nigdy nic. On jednak nic nie zapisał, tylko spojrzał na mnie ,, spod byka".
-Słucham?
-Białaczka. Ale spokojnie. Będę dostarczała najnowsze wyniki, jak będzie coś się działo od razu pana poinformuję. Poza tym to choroba przewlekła. Biorę leki i regularnie jeżdżę na wizyty. Wyniki są lepsze i mój stan się poprawia. - powiedziałam uśmiechając się.
-Mam nadzieję Emilio. - odpowiedział, po czym zapisał to w karcie zawodnika.
Wypełniliśmy jeszcze inne luki typu miejsce zamieszkania, imiona rodziców, numer telefonu itd.. No i mam numer na koszulce!! 9!! WYMARZONY!! Wszystko zaczyna się układać.
Przebrałam się i poszłam w stronę Marco. Miałam jeszcze połtorej godziny do spotkania z przyjaciółką.
-------------------------
3 komentarze i kolejny rozdział :)
Ale jak już coś to jutro haha :)
Pozdrawiam serdecznie kochani ! <3 nbsp="" p="">

3 komentarze:

  1. Dobra. Teraz to już totalnie nie ogarniam Sylwii. ;/ Zazdroszczę Emilce, że może grać w damskiej drużynie z Dortmundu. ;) Marco z Emilią się pogodzili.. uff..
    Rozdzial super. Czekam na następny. Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń