*NASTĘPNY DZIEŃ*
Gdy wieczorem wróciłem do domu, Emilki już nie było, Ania dziś wyjeżdża, ale nasz pomysł powinniśmy zrealizować.
-O której jedziesz? -zapytałem moją ukochaną.
-No właśnie już 30 minut temu powinnam być na lotnisku, zawieziesz mnie kochanie? -powiedziała.
-Wsiadaj rzuciłem jej kluczyki od samochodu, a sam poszedłem po mój telefon.
Odwiozłem Anię i z lotniska natychmiast pojechałem do Marco.
.....
-To się nie uda! - krzyknął Reus.
-Znam ją, uda się Marco, nie bój się.- uspokajałem go.
-No dobra. To o 20:00?- zapytał.
-Tak. Do zobaczenia.
*OCZAMI EMILKI*
Byłam już w swoim domu, ale nikt nie dawał mi spokoju. To mama dzwoniła, gdzie jestem, a właśnie! Do Dortmundu przyjechałam bez wiedzy mamy...
Przyszła do mnie również Ann. Porozmawiałyśmy i umówiłyśmy się, że o 20:00 idziemy na imprezę.
*19:30*
Oczywiście nawet, gdy wszystko zaczyna się układać, jest okej musi wydarzyć się coś co wszystko psuje. Od kiedy Ann wyszła, Marco dzwonił do mnie 25 razy! Ani razu nie odebrałam - musi zrozumieć, że to wszystko, nasza historia właśnie się kończy... Wszystko sobie przemyślałam i nie chcę mieć z nim już nic wspólnego.
Czesałam się, gdy nagle na szczotce do włosów pojawiła się duża ilość moim włosów! Tylko nie to! Znowu białaczka? Nie mogę dzisiaj pić - dla własnego bezpieczeństwa.
Na dzisiejszą imprezę postawiłam na ten zestaw, ponieważ nie jest to jakaś wielka uroczystość, a ja stawiam na wygodę, nie modę. Włosy spięłam, a równo o 20:00 zajechała po mnie dziewczyna mojego przyjaciela i ruszyłyśmy.
*OCZAMI MARCO*
Ann, Mario i Robert przekonują mnie, że wszystko się uda, i że będzie jak dawniej, ale nadal mam obawy przed tym spotkaniem.
Gdy na miejsce dojechały dziewczyny - zrobiło mi się słabo ze strachu. Wysiadła z auta, chłopaki się schowały, a ja stałem jak słup. Gdy Emilka stanęła przede mną nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Lecz to ona zrobiła ten pierwszy krok.
-Co to ma być? - zapytała.
-Nie podoba ci się?
-Reus tu jest przepięknie, nawet nie wiedziałam, że w Dortmundzie jest takie miejsce, ale co chcesz tym osiągnąć? - powiedziała oschle, a ja złapałem ją za rękę i zacząłem:
-Wróćmy do siebie, jesteś miłością mojego życia i ja.. - nie dane było mi dokończyć, ponieważ Polka błyskawicznie mi przerwała.
-Stop. Nasza historia właśnie się kończy. To koniec Marco rozumiesz? Potrzebowałam cię wtedy, a ty polazłeś do innej. Potrzebuję cię również teraz, gdy białaczka powróciła, ale nie umiem ci ufać, rozumiesz??- te ostatnie słowa niemal krzyczała.
-Powróciła?...- zapytałem przerażony
-Tak. To koniec Marco rozumiesz? Ja mam dość.
-Ale Emilka.. -chciałem dokończyć, jednak mi przerwała:
-Nie Emilka. REUS TO KONIEC ZROZUM. - powiedziała zdenerwowana. Spuściłem głowę i stałem nieruchomo. Emilia odeszła. Poprosiła Ann, by ją odwiozła i pojechały. Podeszli do mnie Mario i Lewy.
-Mówiłem... - powiedziałem załamany. Chłopaki popatrzyły się na siebie i Mario zaczął:
-Słuchaj stary.. Ona na stówę powiedziała to pod wpływem emocji. Przecież każdy wie, że się kochacie! - złapał mnie za ramię.
-Właśnie. Ona ci wybaczy mówię ci, potrzebuje tylko czasu. - dodał Lewandowski.
-Ile czasu! Ja nie mogę bez niej żyć! -powiedziałem.
-Spokojnie. Musisz być silny stary. -powiedział Gotze.
-Wiem, wiem. Będę na nią czekał. - dodałem i pojechaliśmy do domów.
*OCZAMI EMILKI - SAMOCHÓD ANN*
Przez całą drogę nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa.
-Cześć.- powiedziałam, gdy dojechałyśmy do domu.
-Ej! Emcia nie złość się. - powiedziała ,,smutna'' narzeczona Mario.
-Po co to wszystko było? -zapytałam nie podnosząc głowy.
Ann nic nie powiedziała, więc powiedziałam tylko: ,,Pogadamy kiedy indziej - papa''. Weszłam do domu, zaczęłam płakać. Przez cały czas od kiedy zobaczyłam Marco w tamtym magicznym miejscu powstrzymywałam się od płaczu, lecz teraz nie musiałam już udawać, że jestem twarda. Sięgnęłam po alkohol i zaczęłam pić. Wiem, że nie powinnam. Zemdlałam i nic więcej nie pamiętam. Wiem tylko tyle, że gdy wróciłam do domu była już 20:30. Modliłam się tylko, żeby ktoś do mnie przyszedł...
*OCZAMI MARIO GOTZE*
Postanowiłem pojechać do Emilki i z nią poważnie porozmawiać, a przy okazji przeprosić. Co prawda była już 23:40, ale ona na pewno nie śpi. Wcześniej dzwoniłem do niej milion razy, lecz miała wyłączony telefon. Dzwoniłem, pukałem do drzwi - bezskutecznie. Zadzwoniłem do Ann, czy jest może z Emką. Niestety nie. Zdecydowałem się wejść, może coś jej się stało?! W środku nikogo nie było, na górze też. Jednak, gdy przeszukałem wszystko dokładnie.. Znalazłem Polkę leżącą w kuchni, za blatem wśród butelek po alkoholu. Sprawdziłem jej tętno i było bardzo słabe. Ponieważ mieszkała parę minut od szpitala - zawiozłem ją tam. Szybko przyjęli ją na oddział, zawiadomiłem ich o prawdopodobnym nawrocie białaczki, a oni podjęli decyzję o natychmiastowej operacji specjalistycznego płukania żołądka dla osób przewlekle chorych. Strasznie się przejmowałem, lekarz powiedział, że jeśli od razu nie zaczną reanimacji - Emilka umrze!! Natychmiast zadzwoniłem po Marco, którego może nie pownienem zawiadamiać, ale podejrzewam, że Emilka chciałaby go tutaj. Zawiadomiłem również Ann, Roberta, Mitchella oraz Anię. Wszyscy oczywiście oprócz Ani - natychmiastowo zjawili się w szpitalu.
*SZPITAL - 5:56*
Operacja trwa już szóstą godzinę, a nadal nic nie wiemy. Lekarze, pielęgniarki biegają korytarzem ,,w to i we w to'', ale nikt nam nic nie mówi. Reus nie może usiedzieć w miejscu. Jest cały zestresowany, zmęczony, załamany.. Każdy się przejmuje, nie pokoi, ale on to zdecydowanie najbardziej. Po 7 godzinach z bloku operacyjnego, pod którym czekaliśmy, wyszedł lekarz.....
Byłam już w swoim domu, ale nikt nie dawał mi spokoju. To mama dzwoniła, gdzie jestem, a właśnie! Do Dortmundu przyjechałam bez wiedzy mamy...
Przyszła do mnie również Ann. Porozmawiałyśmy i umówiłyśmy się, że o 20:00 idziemy na imprezę.
*19:30*
Oczywiście nawet, gdy wszystko zaczyna się układać, jest okej musi wydarzyć się coś co wszystko psuje. Od kiedy Ann wyszła, Marco dzwonił do mnie 25 razy! Ani razu nie odebrałam - musi zrozumieć, że to wszystko, nasza historia właśnie się kończy... Wszystko sobie przemyślałam i nie chcę mieć z nim już nic wspólnego.
Czesałam się, gdy nagle na szczotce do włosów pojawiła się duża ilość moim włosów! Tylko nie to! Znowu białaczka? Nie mogę dzisiaj pić - dla własnego bezpieczeństwa.
Na dzisiejszą imprezę postawiłam na ten zestaw, ponieważ nie jest to jakaś wielka uroczystość, a ja stawiam na wygodę, nie modę. Włosy spięłam, a równo o 20:00 zajechała po mnie dziewczyna mojego przyjaciela i ruszyłyśmy.
*OCZAMI MARCO*
Ann, Mario i Robert przekonują mnie, że wszystko się uda, i że będzie jak dawniej, ale nadal mam obawy przed tym spotkaniem.
Gdy na miejsce dojechały dziewczyny - zrobiło mi się słabo ze strachu. Wysiadła z auta, chłopaki się schowały, a ja stałem jak słup. Gdy Emilka stanęła przede mną nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Lecz to ona zrobiła ten pierwszy krok.
-Co to ma być? - zapytała.
-Nie podoba ci się?
-Reus tu jest przepięknie, nawet nie wiedziałam, że w Dortmundzie jest takie miejsce, ale co chcesz tym osiągnąć? - powiedziała oschle, a ja złapałem ją za rękę i zacząłem:
-Wróćmy do siebie, jesteś miłością mojego życia i ja.. - nie dane było mi dokończyć, ponieważ Polka błyskawicznie mi przerwała.
-Stop. Nasza historia właśnie się kończy. To koniec Marco rozumiesz? Potrzebowałam cię wtedy, a ty polazłeś do innej. Potrzebuję cię również teraz, gdy białaczka powróciła, ale nie umiem ci ufać, rozumiesz??- te ostatnie słowa niemal krzyczała.
-Powróciła?...- zapytałem przerażony
-Tak. To koniec Marco rozumiesz? Ja mam dość.
-Ale Emilka.. -chciałem dokończyć, jednak mi przerwała:
-Nie Emilka. REUS TO KONIEC ZROZUM. - powiedziała zdenerwowana. Spuściłem głowę i stałem nieruchomo. Emilia odeszła. Poprosiła Ann, by ją odwiozła i pojechały. Podeszli do mnie Mario i Lewy.
-Mówiłem... - powiedziałem załamany. Chłopaki popatrzyły się na siebie i Mario zaczął:
-Słuchaj stary.. Ona na stówę powiedziała to pod wpływem emocji. Przecież każdy wie, że się kochacie! - złapał mnie za ramię.
-Właśnie. Ona ci wybaczy mówię ci, potrzebuje tylko czasu. - dodał Lewandowski.
-Ile czasu! Ja nie mogę bez niej żyć! -powiedziałem.
-Spokojnie. Musisz być silny stary. -powiedział Gotze.
-Wiem, wiem. Będę na nią czekał. - dodałem i pojechaliśmy do domów.
*OCZAMI EMILKI - SAMOCHÓD ANN*
Przez całą drogę nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa.
-Cześć.- powiedziałam, gdy dojechałyśmy do domu.
-Ej! Emcia nie złość się. - powiedziała ,,smutna'' narzeczona Mario.
-Po co to wszystko było? -zapytałam nie podnosząc głowy.
Ann nic nie powiedziała, więc powiedziałam tylko: ,,Pogadamy kiedy indziej - papa''. Weszłam do domu, zaczęłam płakać. Przez cały czas od kiedy zobaczyłam Marco w tamtym magicznym miejscu powstrzymywałam się od płaczu, lecz teraz nie musiałam już udawać, że jestem twarda. Sięgnęłam po alkohol i zaczęłam pić. Wiem, że nie powinnam. Zemdlałam i nic więcej nie pamiętam. Wiem tylko tyle, że gdy wróciłam do domu była już 20:30. Modliłam się tylko, żeby ktoś do mnie przyszedł...
*OCZAMI MARIO GOTZE*
Postanowiłem pojechać do Emilki i z nią poważnie porozmawiać, a przy okazji przeprosić. Co prawda była już 23:40, ale ona na pewno nie śpi. Wcześniej dzwoniłem do niej milion razy, lecz miała wyłączony telefon. Dzwoniłem, pukałem do drzwi - bezskutecznie. Zadzwoniłem do Ann, czy jest może z Emką. Niestety nie. Zdecydowałem się wejść, może coś jej się stało?! W środku nikogo nie było, na górze też. Jednak, gdy przeszukałem wszystko dokładnie.. Znalazłem Polkę leżącą w kuchni, za blatem wśród butelek po alkoholu. Sprawdziłem jej tętno i było bardzo słabe. Ponieważ mieszkała parę minut od szpitala - zawiozłem ją tam. Szybko przyjęli ją na oddział, zawiadomiłem ich o prawdopodobnym nawrocie białaczki, a oni podjęli decyzję o natychmiastowej operacji specjalistycznego płukania żołądka dla osób przewlekle chorych. Strasznie się przejmowałem, lekarz powiedział, że jeśli od razu nie zaczną reanimacji - Emilka umrze!! Natychmiast zadzwoniłem po Marco, którego może nie pownienem zawiadamiać, ale podejrzewam, że Emilka chciałaby go tutaj. Zawiadomiłem również Ann, Roberta, Mitchella oraz Anię. Wszyscy oczywiście oprócz Ani - natychmiastowo zjawili się w szpitalu.
*SZPITAL - 5:56*
Operacja trwa już szóstą godzinę, a nadal nic nie wiemy. Lekarze, pielęgniarki biegają korytarzem ,,w to i we w to'', ale nikt nam nic nie mówi. Reus nie może usiedzieć w miejscu. Jest cały zestresowany, zmęczony, załamany.. Każdy się przejmuje, nie pokoi, ale on to zdecydowanie najbardziej. Po 7 godzinach z bloku operacyjnego, pod którym czekaliśmy, wyszedł lekarz.....
Jejku, myślałam, że się pogodzą.. A tu taki zwrot akcji! Szkoda mi Marco.. :/
OdpowiedzUsuńI co z Emilią?! Ej, ale ja chce wiedzieć co dalej!
Jejku świetny blog !!! Przypadkowo na niego wpadłam ale od razu mi się spodobał i wszystko przeczytałam !!!! Jestem zachwycona !!!! Ciekawa jestem co bd z Emilka i Marco !!? Szkoda że dodajesz tylko raz w tygodniu.....już nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu następnego działu....masz w pisaniu książek dar bo ta opowieść jest perfect!!!!!