niedziela, 15 marca 2015

ROZDZIAŁ 16

*NASTĘPNEGO DNIA*
Nie spałam całą noc, bo myślałam o Marco. Właściwie to jak on mógł mi to zrobić?! Przecież jeszcze 2 dni temu powtarzał mi jak bardzo mnie kocha! Podniosłam się z łóżka, spojrzałam na telefon, jednak nie ujrzałam w nim żadnego sms-a. Mówi się trudno. Najwyraźniej Reus ma to wszystko,,w dupie".
Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na zegarek. Zamurowało mnie, była 4:45! Eh.. Te nieprzespane noce... Poszłam do łazienki, stanęłam przed lustrem i myślałam że umre, gdy zobaczyłam swoje odbicie. Próbowałam doprowadzić się do porządku, ale na próżno.
*OCZAMI OBSERWATORA, ROZMOWA REUSA Z GOTZE*
-Jak ty mogłeś jej to zrobić stary!- krzyczał Gotze na zakłopotanego Reus'a.
-Ale Mario! Ja nic nie rozumiem! Co ja komu zrobiłem!
-Stary.. Serio nic nie pamiętasz??- piłkarz wyszczerzył oczy.
-No nie!
-Marco, pocałowałeś dziewczynę na oczach paparazzii, a jak cię zapytali czy jesteś jeszcze z Emilią, zaśmiałeś się i odeszłeś! Ona na pewno już widziała to w internecie...- tłumaczył Mario.- Lepiej sprawdzaj telefon, czy nie dostałeś żadnego sms-a!
-Żartujesz..- odparł Reus i po chwili spojrzał na swojego iphone'a, w którym zobaczył wiadomość od Emilki.- Ja pierdo**.... Kur** Mario zawaliłem.. -powiedział piłkarz, podając telefon przyjacielowi.
-Marco... Zadzwoń do niej, napisz, nie pozwól odejść!
-Ale ona nie chce mnie znać.- schował twarz w dłonie i rozpłakał się jak małe dziecko. Łzy same nabierały się mu do oczu. Przez jedną imprezę, przez jego własną głupotę, W jednej chwili stracił miłość, kto wie może miłość całego swojego życia..A przecież dopiero co ją odzyskał!
*OCZAMI MARCO*
Za 2 godziny mamy lot powrotny do domu. Nie miałem na nic siły, nie chciało mi się wręcz żyć. Bez Emilki nic już nie miało sensu. Jednak musiałem się wziąć w garść i zacząłem się pakować. W między czasie dzwoniłem z 10 razy do Emi, jednak nie odbierała-nie dziwie się jej.
**********
Jesteśmy już w Dortmundzie. Pusto tu jakoś bez Emilii, zawsze czekała na mnie na lotnisku, całowała na przywitanie. Wszyscy moi koledzy mieli dziewczyny, żony,  no może prawie wszyscy. Podeszła do mnie Ania:
-Jak mogłeś Marco. - zapytała z nienawiścią w oczach, co do niej wręcz nie podobne.
-Ania byłem pijany, nic nie pamiętam.. Dopiero rano Mario mi wszystko uświadomił.. Wiesz, że nigdy nie chciałem jej skrzywdzić!- tłłumaczył się Reus.
-Jutro lecę do Polski, pogadam z nią, ale narazie daj jej spokój, bo jak będziesz ją nękał sms-ami to tylko wszystko się pogorszy,jasne?- powiedziała Polka.
-Okej, dziękuję.
-Trzymaj się, papa- dała mu buziaka i poszła wraz z Robertem do samochodu.
Pojechałem do domu, rozpakowałem walizkę, usiadłem na łóżku i włączyłem mojego laptopa. Wszedłem na portale społecznościowe i oczywiście co było na stronach głównych? Zdjęcia moje i tej dziewczyny z wczorajszej imprezy. Ja nawet nie wiem jak ona miała na imię!! I chyba wolę nie wiedzieć..
*OCZAMI ANI LEWANDOWSKIEJ*
Emilka dzwoniła do mnie cała zapłakana i o wszystkim mi powiedziała. Ona nadal kocha Marco, mimo tego wszystkiego.
Usiadłam na kanapie i położyłam głowę na nogach Roberta.
-Aniu..- zaczął.
-Tak kochanie?
-Myślałaś już o dzieciach?- tym pytaniem kompletnie mnie zaskoczył.
-Myślałam kiedyś, ostatnio byłam zabiegana, więc nie. - odpowiedziałam.
-No dobrze, ale wiesz, że niedługo będzie trzeba podjąć jakieś odpowiednie kroki?
-Wiem, Robiś wiem, ale musisz wiedzieć, że...
-Że?- zapytał.
-Że ja będę musiała wszystko poświęcić. Będę musiała rzucić karate, ale wiedz, że ja dla ciebie jestem na to gotowa. Kocham cię i pójdę za tobą wszędzie. Poszłam do Poznania, poszłam do Dortmundu, pójdę i dalej. Dla ciebie wszystko, kocham cię.- czule go pocałowałam.
-Ania jesteś cudowna, dziękuję bogu, że cię spotkałem.- odwzajemnił pocałunek.
Nic już nie odpowiedziałam. Postanowiliśmy urządzić jakąś imprezę, a ponieważ była dopiero 12:30, a ja jutro wyjeżdżam do Polski, chłopcy nie mają jutro treningu, mogliśmy urządzić ją dzisiejszego wieczoru. Wysłałam Roberta po zakupy, ja podzwoniłam po znajomych, którzy bez wachania się zgodzili, wszyscy oprócz Marco. Postanowiłam do niego pojechać i poważnie z nim porozmawiać. Zostawiłam Robertowi kartkę: ,,Pojechałam do Marco, trzeba chłopaka namówić na tę imprezę, będę za 30 minut, ogarnij trochę :) - Ania <3 p="">Po upływie 5 minut byłam już pod domem piłkarza. Zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi otworzył mi zaspany, poczochrany, pijany (????) Marco.
-Marco! - krzyknęłam.
-Nie krzycz Ania!
-Marco miałeś być silny, a ty co! Pijany jesteś! - krzyczałam jeszcze głośniej.
-Healthy, ja nie mogę bez niej żyć. - Usiadł na kanapie, ponownie chowając twarz w dłonie.
-Reus! Wstajemy!- Pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam go do sypialni. Ten padł na łóżko, a ja zaczęłam wybierać mu porządne ubrania. Po paru miutach zastanowienia wybrałam te jeansytę koszulę oraz ulubione buty piłkarza.
-Wkładaj! - rzuciłam ubrania na Marcinho.
-Muuuusze?? -ciągnął.
-Nawet nie próbuj się przekomarzać.
Mój przyjaciel ubrał wybrane przeze mnie rzeczy, pociągnęłam go do łazienki, uczesałam dzieciaczka, zęby wymył już sam.
Po około 10 minutach byliśmy już w naszym domu (moim i Roberta). Marco nie wyglądał już na pijanego, więc nie było źle. Przywitał się z Lewym i pomógł w przygotowaniach do imprezy. Powoli zaczęli się schodzić nasi przyjaciele.
---------------------------------
Chciałam jeszcze opisać imprezę, lecz jednak tego nie zrobię :D
Mam nadzieję, że wam się podoba ten rozdział, bo mi osobiście - podoba się bardzo.
Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach :) Pozdrawiam :*


1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że do siebie wrócą. Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń